niedziela, 1 lutego 2009

Luty 2009 - wszystko się zmieni!

Wszystko się zmieni. Profesor wstał na kacu przed 8, zaczął gorączkowo poszukiwać wody lub innego napoju w celu uzupełnienia niedoboru płynów w organizmie. Niestety! nie znalazł nic. Sytuacja zdeterminowała jego synapsy do intensywnego zderzania się, efektem czego w jego głowie pojawił się pomysł zaparzenia herbaty, ale przecież jedna herbata nie ugasi pragnienia, do tego będzie gorąca, kilku szklanek nie ma sensu parzyć bo to za dużo zmywania, za dużo zmartwienia, wyciągnął więc z szafki nowiutki, nieużywany dzbanek na kompot, wsypał do niego ze 2-3 łyżeczki herbaty, włączył czajnik i radośnie oczekiwał. Po kilkunastu sekundach woda miłym biulgotaniem poinformowała profesora że już sie zagotowała, że już spieszno jej do kontaktu z dzbankiem i herbacianymi liśćmi. profesor szybko, w pośpiechu zaczął wlewać do dzbana wodę gorącą, zagotowaną. Wlał wodę gorącą, zagotowaną do połowy zawartości dzbanka, jednakowoż roztwór wydał mu się zbyt mocny, zbyt ciemny, lał więc dalej do momentu w którym dzbanek pękł na 4 częsci i wylał całą swoją zawartość na kredens zalewając wszystko herbacianym wywarem. Profesor był zrozpaczony.
Kiedy minął szok, kiedy profesor uporał się z kataklizmem nawiedzającym jego domostwo zaparzył sobie herbatę w trzech szklankach, napił się wody z kranu, zimnej, pożywnej, włączył program dla dzieci na trójce i ułożył się wygodnie do snu, utulił się kocykiem, zmrużył oczka, ziewnął i zasnął. Lecz sen jego nie trwał długo! Profesor budził się, przewracał, próbował zasnąć i trwał w pozycji embrionalnej dopóki nie uznał iż ból zęba nawiedzający go jednak nie pozwoli mu na dalszy sen, gdyż jego intensywność zwiększała się z każdą sekundą. Profesor wstał, pobiegł do kuchni, zażył pigułkę panadolu i cierpiał w pokorze do czasu aż pigułka zaczęła przynosić mizerne efekty (a trwało to godzinę ponad). Profesor był zły i niemiły. I zdenerwowany, niedobry. A oprócz tego zły i okrutny. Zrozpaczony, niemiły. Taki był jego stan. I jest coraz gorzej, ból powraca, strzeżcie się więc profesora.
godzina 11.37 - profesor zaczyna odczuwać głód. Ból zęba powraca.
godzina 11.49 - profesor przeklina, denerwuje się bezpotrzebnie.
godzina 12.01 - profesor jest u szczytu wkurwienia, poziom frustracji egzystencjalnej i zażenowania własną osobą podnosi się znacząco.
godzina 12.05 - profesor otwiera archiwum gadu gadu i zaczyna sobie przypominać wczorajszą noc, upadek w autobusie oraz inne nieprzyjemne incydenty jak na przyklad jedzenie głowy szprota czy też [cenzura].
Na koniec profesor skomentował całą sytuację: "Co za fatalny dzień i jeszcze nie chce się skończyć mimo że macham skrzydłami!"

Brak komentarzy: