poniedziałek, 24 listopada 2008

jak premier ma motywować społeczeńctwo

no cóz, właśnie wstałem (około 7 minut temu), spałem przy włączonym radiu (spie*dalaj, nie zmienię formy na "radio") trójce, jakieś strasznie schizowe sny miałem, na szczęście ich nie pamietam, za to pamiętam że na koniec interpretowałem w czasie snu sygnały dobiegające do mnie z radia (za szybko, za dużo!) i były to wiadomości i pamiętam że Donald Tusk roztoczył przede mną tak piękną wizję że nie mogłem się powstrzymać i musiałem wstać w tejże chwili i żyć w tej pięknej Polsce! Nie pamiętam niestety jak dokładnie wyglądała wizja, o czym premier mówił, ale pamiętam ten entuzjazm z jakim się budziłem, to niebywałe! Donaldzie - jestem z tobą! chociaż może to nie był Tusk i w tym zalewie informacji (cały dzień w 5 minut + informacje sportowe) mój m*zg zaczął mylnie interpretować przyjmowane informacje? Przez moment chciałem zacząć szukać tej informacji która tak mnie podekscytowała jednak właśnie uznałem że to bez sensu. tyle chciałem, cześć

wtorek, 4 listopada 2008

kurwa kurwa kurwa!!! Właśnie się zorientowałem że ani razu w tym semestrze nie byłem na zajęciach z metodyki, no zajebiście bo już ze 4 się odbyły! Jak debilu mogłeś do tego dopuścić? Nawet się na listę nie wpisałeś! Nie zapomnij, że następne masz we czwartek, mógłbyś w końcu się przejść, a wcześniej wymienić tusz w drukarce i wydrukować ten plan IV roku (IV roku?? WTF??). To dobry pomysł. No nie smuć się profesorze, jakoś sobie z tym poradzisz.

piątek, 31 października 2008

zmierzch Imperium

O w kurwę, imperium chyli się ku upadkowi. Widać to jasno i wyraźnie, mówią o tym jawne i jasne znaki takie jak np. burza z piorunami na przełomie października i listopada lub też kryzys na giełdach. I to jest fakt. Radzę ci dragonie zawczasu przygotować statek jak Noe i zaczarterować rejs do Argentyny i udać się tam jak Gombrowicz, byś nie skończył jak nieszczęsna rodzina Romanowów. Innym znakiem który mówi o powrocie profesora jest na przykład zmiana na stanowisku prezesa PZPN. Poza tym lew Aslan zaczyna już zbierać zwierzęta rycząc Allahu Akbar (oraz jakże niepoprawne politycznie hasło: "zwierzęta wszystkich krajów łączcie się... w pary", ale to już w języku zwierząt więc punkt dla niego za zaszyfrowanie wiadomości, wewnętrzna cenzura imperium nie ma prawa się przyczepić) by wygnać cię dragonie i to jest fakt oczywisty. Chyba tylko tyle chciałem. Dziękuję za uwagę.
Rasputin.

Poza tym polecam Cinematic Orchestra na jesień. Bardzo ładnie można się zamulić, te sprawy.

poniedziałek, 27 października 2008

post bez sensu

Jak wiadomo dragon opanował ciało i umysł profesora przez co uniemożliwia mu regularne wpisy na blogu. W mieście krążą plotki mówiące o tym że profesor udał się na wewnętrzną emigrację w okolice Irkucka, ale ja, piszący te słowa, nie dawałbym wiary tym doniesieniom. Osobliwie przypuszczam iż zaszył się w którejś z okolicznych miejscowości, zbiera siły i oczekuje dogodnego momentu by móc się uaktywnić. Tymczasem dragon korzystając z nieobecności swego wielkiego antagonisty umacnia swoją pozycję i sieje terror w Starej Republice. Społeczeństwo coraz silniej odczuwa tego skutki. Rośnie powszechne niezadowolenie, lud oczekuje powrotu profesora. Wzbudza to niepokój dragona.  Zakazał on tworzenia związków zawodowych, wprowadził represje i cenzurę, uwięziono kilkunastu przywódców strajków, niektórzy mówią o tym że wojska otworzyły też ogień do demonstrantów! Nikt nie wie jak dalej potoczą się wydarzenia. W niektórych kręgach od jakiegoś czasu mówi się, że wewnętrzni przyjaciele profesora przygotowują zaktrojoną na szeroką skalę rewoltę, która ma na celu zdetronizowanie dragona i powtórne przywrócenie profesora do władzy świadomości. Powstańcy potrzebują przywódcy. nie daje to spokoju dragonowi, który już chciał wydać dekret o wymordowaniu wszystkich nowonarodzonych dzieci, jednak w porę przypomniał sobie, że już raz w historii nie rpzyniosło to spodziewanego efektu. Niemniej jednak społeczeństwo żąda zmian na szczytach władzy. Rebelianci mają swoją bazę na planecie Naboo. Czy jednak ich siły sprostają armii klonów dragona? To pytanie do Historii i Przeznaczenia.

środa, 22 października 2008

gdzie jest profesor??

- Profesorze? Czy żyjesz jeszcze, profesorze? Czy funkcjonujesz jeszcze w materialnym świecie? Słyszeliśmy że w ostatnią sobotę tak się wzniosłeś na wyżyny duchowe że pozostawiło to trwałe ślady na balkonie sąsiadów! Namacalne dowody! Profesorze? Co masz do powiedzenia na ten temat? Sąsiedzi się niecierpliwią!
- to był wypadek! to nieumyślnie..
- wiemy że nieumyślnie, opowiedz nam o tej wyprawie!
- co tu gadać... co tu gadać! Myślę że wszystko było efektem nieszczęśliwego położenia gwiazd.
- słyszeliśmy że załatwiłeś się własną bronią!
- [bez komentarza]
- no profesorze, nie milcz tak uparcie, opowiedz nam!
- kiedy ja... kiedy się wstydzę!
- czy ty jesteś profesorem???
- Eh, prędzej czy póxniej to musiało się wydać. Więc: znajomi mówią na mnie Dragon!
- Och nieeee!! Boże! Dragonie! co zrobiłeś z profesorem? Profesorze!!

piątek, 15 sierpnia 2008

1)od czasu do czasu trzeba pielęgnować swoje wewnętrzne emo. Sprawdźcie ostatnią minutę tego utworu, oczywiście wizualizacja do muzyki robiona amatrosko przez jakiegoś sentymentalnego fana (jak można nie być sentymentalnym jak się słucha takiej muzy??) i ogólnie chujowa, ale utwór pierwsza klasa, nawet tekst troche rozumiem! I to jest bardzo pocieszające, po 3 latach nauki francuskiego.

2)o wakacjach kiedy indziej,

3)cierpię bardzo z powodu braku papierosów,

4) nic sie nie dzieje oprócz burz i błyskawic za oknem

5)za tydzien jedziemy do Czech, nie wiem jak, nie wiem czym, nie wiem czy dojedziemy ale jedziemy!

czwartek, 31 lipca 2008

Big Pun - I'm not a player

klasyk! Najgrubszy raper świata, którego styl rymowania jest teraz kopiowany (może za mocne słowo, ale wyraźne inspiracje, jawne odwołania) przez najlepszych rookies amerykańskiej sceny, jak Termanology np czy Rugged Intellect.

wtorek, 29 lipca 2008

Hiphopkemp? TAK!!

Aha, no i mam już bilet na HiphopKemp, także do zobaczenia w Hradec Kralove za jakieś dwadzieścia trzy dni! jeśli wciąż się wahasz przypominam:
- Atmosphere
- Looptroop
- Rootsi, znani też jako najlepszy koncertowy zespół hiphopowy
- Brother Ali
- Mr Lif z Ak'iem
- Pharaoh Monch
- Masta Ace ze swoimi przydupasami
- Zion I
- Snowgoons z Niemiec, ich płyta to chyba największe pozytywne zaskoczenie tego roku
- Leeroy z Saian Supa Crew
- Bahamadia, Yarah Bravo, Ste Strauss (!! pamiętasz jeszcze jej płytę? i ten numer z Shurik'nem? klasa), raperki które teraz trzęsą mocno sceną: Eternia i Invisible i kilka innych już mi nieznanych,
- masa innych, których już nie chce się wymieniać, bo nie darzę ich aż taką sympatią jak tych wymienionych powyżej.
Aha, i jeśli jesteś jeszcze z gimnazjum to OSTR, jeśli jesteś osiedlowym hardcorowcem i lubisz imprezy techno to jeszcze Sokół i Pono, a jeśli palisz cygaretki i chodzisz w garniaku do klubów to jeszcze 247

Tvp kultura. Odcinek 2: BlacKout

- Dobry wieczór Profesorze, tak się ostatnio zastanawiam, czy widziałeś ostatnio jakieś ciekawe filmy? Wiesz, taki film, który naprawdę cię poruszył, ciekawy zarówno pod względem fabularnym jak i estetycznym?
- Dobry wieczór, oczekiwałem tego pytania i bardzo mnie ono cieszy, gdyż właśnie dzisiaj mialem przyjemność obejrzeć Blackout, film z tego roku, skupiający się na kilku odrębnych historiach ludzi mieszkających obok siebie, rodzaj witrażu przez który można spojrzeć na życie czarnej społeczności jednego z zakątków Brooklynu. Muzyka i klimat rzuciły mnie kolana, z których dopiero teraz powoli wstaję.
- A na czym dokładnie koncentruje się wątek fabularny?
- jak już mówiłem, są to głównie krótkie wycinki z dwóch dni kilku wybranych mieszkańców dzielnicy, różne problemy, różne drogi, różnie pragnienia. Później głównym wątkiem staje się awaria prądu, która na kilkanaście godzin paraliżuje Nowy Jork (zdarzenie, zdaje się, autentyczne). Jest to pretekst do spojrzenia na problemy lokalnej społeczności. I tu mały minus dla filmu, bo wymowa moralna to w zasadzie nic nowego, tylko forma inna. Uważam też że używanie fachowych słów w opisie każdego naprawdę dobrego filmu jest bez sensu, i ten grzech jakże często i jakże bezmyślnie popełnia TVP Kultura. Czasem aż się rzygać chce od tych opisów, zawsze same superlatywy, wiesz suche słowa, pierdolenie bez sensu, że użyje mocniejszych słów. Tak jakby recenzent za wszelką cenę chciał wznieść się ponad samo dzieło, stworzyć pozór, że on to rozumie, że takie dzieło to naprawdę nic szczególnego, bo on jest w stanie streścić je w kilku słowach, jakże trafnie dobranych, pokazujących całą jego wartość! Wiadomo, jest to okazja by wyeksponować siebie, przeważnie poprzez ocenę przesadnie wysoką albo zbyt niską można łatwo pokazać swoją rzekomą błyskotliwość stając ponad dziełem, a zwłaszcza ponad czytelnikiem do którego skierowana jest recenzja, spychając równocześnie to dzieło na bok. I to jest problem krytyków wszystkich czasów. Wiadomo, że każdy popełnia takie błędy, na szczęście studia powoli uczą mnie pokory w patrzeniu na te sprawy,
- awaria prądu musi mieć duży wpływ na życie takiej metropolii jak Nowy Jork.
- wiesz ludzie chcą żyć normalnia, mają biurka, lodówki, sklepy, ubrania na półkach, towary na półkach, godziny pracy, rozrywki, klimatyzację, te wszystkie udogodnienia, o których się zapomina i nagle w ich uporządkowany, przewidywalny świat wkrada się nieporządek, bezład, ludzie nie wiedzą co zrobić, niektórzy wykorzystują sytuację, inni próbują przeczekać kryzys, dla jeszcze innych taki przypadek, takie wydarzenie staję się początkiem przełomu.
- wspominałeś profesorze o klimacie, czy klimat jest tak ważny w przypadku tego filmu?
- rzeczywiście, dawno nie widziałem tak klimatycznego filmu, niby nic szczególnego, żadnego nadużywania pustych efektow typu gra światłem, nadmiernego szafowania jakimiś pejzażami a jednak wrażenie totalne, podobne miałem oglądając pierwszy raz Falling down, który też praktycznie wyłącznie poprzez swój klimat nalezał przez długi czas do ścisłej czołówki moich ulubionych filmów. Druga sprawa to muzyka, która zresztą w dużej mierze buduje klimat tego0 filmu. Masakra, od pierwszych sekund filmu.
- Hip-hop?
- Nie, nie tylko, chociaż rzeczywiście większość jest oparta właśnie na brzmieniu związanymi z Hip-hopem, z tym, że w większości instrumentalnym. muzycznie blisko tego co robi Dj Shadow jeśli wiesz o czym mówię. Ogólnie muzyką zajął się wykształcony człowiek, swiadomy artysta i to potwierdza moje przekonanie, że kiedy prawdziwy muzyk sięgnie po środki oferowane przez Hiphop, odrzuci całe swoje uprzedzenia gdzieś w kąt może powstać naprawdę fascynująca rzecz. Hiphop ma ogromny potencjał, wciąż nieodkryty, nieuświadomiony. Ostatnio się zapętla, ale jeszcze zdąży się rozwinąć.
- główni bohaterowie?
- jest ich wielu wiadomo, gangsterzy w bandamkach z cornerów, czarni rasiści z gnatami, matrony, niewierni mężowie, no i mnóstwo zwyczajnych, porządnych ludzi. Ale warto wspomnieć o dwóch postaciach, które sa kluczem do wymowy moralnej filmu, nie są jednak najważniejsze w kontekście całego dzieła. Pierwszą jest CJ, młody chłopak z zasadami i dużymi perspektywami, łączący drogi wszystkich bohaterów, drugą jest bezdomny, uliczny prorok albo wariat który wypowiada najwazniejszy monolog w filmie. Wiesz, taka mieszanka Martina Lutera Kinga z tym gościem z Last poets. We need a messiah. Wiesz jeśli bedziesz na tą scenę patrzeć z dystansem nic tam nie zobaczysz, musisz pomyśleć, wejść w nią, wejść w film, zaangażować się bo można pójść na łatwiznę i wziąć to za moralizatorskie banały. W zasadzie te dwie postacie o których mówiłem są najbardziej konwencjonalne, ale na szczęście są bradzo rozbudowane, pogłębione i bardzo wiarygodne.
- Myślę że już wszyscy nasi widzowie spią, zadanie więc wykonane, dziękuję za wywiad i zapraszamy ponownie do tvp kultura profesorze!
- Również dziękuję, życzę dobrej nocy, be good, God bless.


Gdyby ktoś jednak jeszcze nie zasnął zaprezentujemy listę 10 najlepszych filmów widzianych w ciągu ostatniego roku przez profesora, więc:

1. Upside down
2. Chłopiec z latawcem
3. BlacKout
4. The beautiful country
5. Podwójne życie Weroniki
6. Trzy kolory: Niebieski
7. Los człowieka - rosyjski film z lat 50-tych
8. Szaman - też rosyjskie
9. Ładunek 200 - tutaj trochę na wyrost, ale niech bedzie, za surowość i nieschematyczność
10. Łowca androidów - reżyserka

Można by dodać jeszcze Labirynt fauna ale to już ponad rok temu widziane. Brown sugar, I Am legend i American gangster sie nie mieszczą, choć były blisko. W każym razie, jak zdążyliście zauważyć wszystkie filmy na liscie to dramaty, bo jak wiecie, wg profesora stworzenie dobrej sztuki polega przede wszystkim na umiejętnym wytworzeniu(złe słowo) wiarygodnej sytuacji dramatycznej, skonfrontowaniu odpowiednich bohaterów zdeterminowanych przez rózne "idee przewodnie"(ukłon w stronę Dostojewskiego no i Bachtina) albo postawieniu ich w sytuacji wyboru. jeśli sytuacja dramatyczna jest odpowiednio przygotowana, właściwie przemyślana cała reszta, wszystkie pozostałe elementy we właściwym czasie znajdą się na właściwym miejscu. Teraz już na pewno wszyscy śpią, kolejna misja tvp kultury zakończona powodzeniem!

sobota, 19 lipca 2008

weselicho!

Wakacje mijają, niedobrze gąsko, myślę, że trzeba opracować jakiś niebanalny plan spowolnienia czasu! Ale nie martw się detektywie, ani ty pingwinku Fanfanaru, wasza świadomość upływu czasu w żaden sposób się nie zmieni, zmiany muszą zajść wyłącznie w głowie profesora, bo jak powiadał pewien germański ksiądz-zakonnik który nawrócił sie na buddyzm 'czas jest jedynie ruchem świadomości'. Pięknie! Z tym że austriaccy i japońscy fizycy a także rolnicy znad Biebrzy się z tym niezgadzają! Ale to nic, to nic, czas może sobie istnieć obiektywnie ale sposób odczuwania go jest jak najbardziej subiektywny, więc zmieniając spsób jego oczuwania to właśnie ja, profesor, staję się władcą czasu! No wiadomo, różni się czas bakterii, czas dębu, czas muchy, czas Ulryka Jungengena i czas profesora, ale poprzez manipulowanie odczuwaniem własnego czasu profesor odniesie wrażenie że ma wpływ na czas obiektywny i to jest fantastyczna perspektywa! 
Dobrze, dość megalomańskich snów, wracamy przed ekran komputra. Więc dziś mamy w planie weselicho córki ciotczynej profesora, będą więc wódki i zakąski, szkoda że nie lubisz profesorze wódki, ani tańców, ani tłumów (tłum to więcej niż 5 osób), ani muzyki weselnej, ani wszelkich uroczystości rodzinno-towarzyskich bo bawiłbyś się znakomicie!
No i plany na wakacje które piekielnie przyspieszają upływ czasu
ferst - ktoś chętny na wyjazd do Wilna?? Przełom lipca/sierpnia
sekend - ktoś chętny na wyjazd do Czech około 20 sierpnia na kemp??
temczasem profesor idzie oglądać telewizor. Aloha!

czwartek, 3 lipca 2008

yk

Profesorze, jak mogłeś zapomniec o pijackiej czkawce, która męczyła cię ze 30 minut, była odporna na wszelkie środki zaradcze i przeszła dopiero kiedy popełniłeś dobry uczynek!

yesterday was a good day

wczo dobry dzień, wyjątkowo, a przynajmniej jego druga część. Początek wiadomo, wstajemy rano o 5.30 udajemy że sie uczymy ale tak naprawdę siedzimy przed kompem, słuchamy muzyki i przeglądamy profile na naszej-klasie (n/c), potem zamułka na uczelni i szybka edukacja, przyswajanie materiału z dwóch epok w ciągu dwóch godzin razy 3. co godzina na taras, obserwować ruch samochodów na placu Św. Choinki, który wcześniej zwan był placem uniwersyteckim. Potem wkurwienie, totalne zniechęcenie, no bo kurwa, czekanie na egzamin od 8.30 do 16 to lekka przesada. Ale ok, ok, opłacało się, przynajmniej się nauczył profesor i mógł nieźle nawijać podczas odpowiedzi, wena była co najmniej king konga, pytania też trafione także 5 w indeksie jak złoto. I standardowo na koniec: czemu pan sie na zajęciach nie udzielał? bo, kurwa nie chce mi sie czytać tych lektur i przekrzykiwać wszelkich kalafiorów! Towarzysz niedoli profesora na tych studiach, Piotrek S. również odpowiedział śpiewająco, więc jednak Piotrze nie jesteśmy tacy głupi jak myśleliśmy! No i wtedy podówczas temczasem oficjalne wakacje się rozpoczęły!! Koincydentalnie zadzwonił profesor do Wołkowa, bo Wołkow dzwonił do profesora podczas jego ustnej odpowiedzi, okazało się że był niedaleko, więc transport do domu załatwiony, fajnie! palenie w służbowej furze, na chwilę do domu, zrzucanie z siebie stroju bojowego, wykręcanie dysku z kompa i z powrotem do centrum. najpierw bankotata, który wkurwił profesora bo powiedział że jego karta jest przeterminowana! Na szczęście bankier pożyczył profesorowi hajs, więc można było odetchnąć głęboko. Potem przypomnaięłm sobie że cały dzień egzystuję na dwóch batonach więc pojechaliśmy do greka, szybka szama, i w końcu na bro!! Wożonko po mieście, zimny łokiec, te sprawy, płyta z mush-up'ami potem na polibudę spożywać piwo i nikotynę. Na początku mały problem bo politechnika duża i nie mogliśmy zlokalizować pozycji ekipy, bo sie poukrywali spryciarze, porozbiegali! w końcu namierzyłem J. z bobasem i Sławka który się wtapiał w otoczenie za sprawą ubarwienia. Po chwili wyskoczyli zza akademików Pytox, Pascal, Hawass i Wilkas! Tak kompletnej ekipy dawno nie widziano w tamtych okolicach, brakowało jedynie Kasieka no i Ag. Muszę też powiedzieć że miejsce obrane obfitowało w rozrywki, z jednej strony mecz piłkarski, zachód słońca (no homo!), z tyłu jabłonki (no homo x2) z dziurami (!!!) do których można wrzucać jabłka (ty idioto!), pan Jabłuszko siedzący na drzewie grzechu (idiota 2.0), spacerujące, dobrze ubrane bumy... Właśnie, kiedy pan 78-letni dobrze ubrany bum okrążył ekipę i zbliżył się chcąc zabrać butelki, których ekipa nie chciała mu oddać profesor przypomniał sobie, że w Koranie napisano wyraźnie: udzielanie jałmuzny jest obowiazkiem chrześcijanina! profesor pomyślał, dawanie pieniędzy za nic nie przystoi, obraża poniekąd obdarowywanego, więc wdał się w konwersację, zaproponował opowiedzenie jego historii życiowej. Co rpawda historia niezbyt długa i niezbyt fascynująca ale profesor dotrzymał słowa i dał staruszkowi 10 zł, za co został publicznie wyśmiany przez swych kolegów. Potem wycieczki do Żaka, pani bum z dziećmi (wzruszenie 2.0), profesor nie mógł znieść sytuacji wiec odkupił od ekipy butelki, których nie chcieli oddać i sam podarował je dzieciom! ciekawa sytuacja. Potem kolejne browary, kolejne faje no i trzeba było do domu w końcu. Dobrze że jeszcze jeździły 8mki, dobrze że sie nie zorientowaleś że nie masz ważnego biletu. W domu komputer został włączony i stała się rzecz dziwna, gdyż przez przypadek profesor odłaczył klawiaturę i nie potrafił rozwiązać problemu związanego z niedziałaniem klawiatury wiec udał sie na zasłużony odpoczynek.
no i profesor na koniec apeluje do Pitoza o wrzucenie jakichś zdjęć z tego pamiętnego spotkania.
Bless!

poniedziałek, 30 czerwca 2008

George Benson, egzaminy, wakacje,

Trzeba odnotować: nie ma to jak George Benson z winyla w letni chłodny poranek!
Przedwczoraj rodzinna popijawa u wuja, wczoraj browarki z Pytoxem i Hawassem, wożonko, szamka konkretna, gratulujemy Espańcom zdobycia tytułu, Germańcom dotarcia aż do finału na mega farcie, a polsatowi gratulujemy Zbigniewa Bońka, który jako komentator przebijał wielokrotnie samego Szaranowicza! Co jeszcze, co jeszcze. Zaraz ustny egzaminiec z fransuskego, trzeba ubrać garnitur, ale wcześniej wypić kawę, zapalić na balkonie i się nauczyć tych dialogów i słówek! Dobrze że profesor słucha od 7 lat francuskiego rapa także nie będzie miał problemów z akcentem z podparyskich dzielnic emigrantów. Ogólnie, oprócz franca, został przed profesorem już tylko jeden egzamin, w najbliższą środę, także profesor czuje że od piątku trwają wakacje, fo real. W piątek w sumei też się napiliśmy i brak snu trochę zaburzył wszystko, równowagę wsechświata i profesora, ale to nic profesorze, to nic. W niedzielę spanie do 14, to jest życie! vive les vacances! Dobra, dobra, ucz sie franca, masz jeszcze godzinę i minut 20 do wyjścia!

piątek, 27 czerwca 2008

Ave Maria!



nie wiem, jak Ty, ale profesor sie jara

piątek, 20 czerwca 2008

najgorszy zespół świata

nie mogę, nie mogę, kurwa!!! Na każdym kroku natykam się na tego żenującego Kupicha z jego tekstami pretensjonalnej 17 latki. co za buc. Oświadczam, że jeśli ten najgorszy zespół świata, Feel, nie zakończy wkrótce swej działalności publicznej lub przynajmniej nie ograniczy atakowania mnie ze wszystkich stron mediów zniszczę im te ich dziecięce gitary, obetne włosy i spalę domy które postawili sobie ze sprzedaży płyt i grania koncertów. Słuchajcie więc agenci UOP'u, słuchajcie wszystkie fanatyczne fanki, tak będzie, lepiej potraktujcie poważnie te słowa i wyślijcie waszych ulubionych muzyków na zasłużony dożywotni urlop gdzieś na wyspach Salomona, tak żebym więcej nie musiał ich słyszeć jedząc kebab, stojąc w kolejce w sklepie czy kurwa przeglądając strony internetowe!! to co oni robią woła o pomstę do nieba, to że są tak bezrefleksyjnie promowani jest co najmniej podejrzane, a na to że jeszcze dostają za to pieniądze i ludzie ich słuchają, chcą słuchać i lubią ich nawet brak mi słów... teraz najlepsze:

xxmadixxx (23 hours ago)
+4
Reply | Spam
KOCHAM FEEL`A!! NAJLEPSZY polski zespól wszechczasów!!!! dostają tyle nagród ponieważ na to zasłużyli!!!!! jedyny polski najlepszy zespół!!!! Piotrek nie popisuje jak ci inni bo lansować sie tylko mogą skandalami!!! a ONI nie mają skandali!! a i tak każdy ich słucha!!! a to ze są TACY którzy ich nie lubią ehh.... zawsze tacy są!!!! Zawsze sie znajdą debile które każdego krytykują a same nic nie osiągnęły !! BRAWO FEEL!!!!

padłem martwy, zabity, kultura upadła, upadły gusta i obyczaje...

środa, 18 czerwca 2008

funk,kangury, kalambury i wombaty!!

Profesor radośnie podzieli się z teraz Wami płytą Pegza (prawie jak Pogza), rapiera z południowo-wschodniej Awstralii (płd-wschód do kwadratu!!). Otóż płyty tej profesor słucha dziś cały dzień i jara się jak małe dziecko (7-12 lat) dostawszy (jest takie słowo?) klocki lego. Ogólnie funk, kangury, kalambury i wombaty!! Enjoy, i nie zapomnij podzielić się swym zachwytem nad tą płytą.

wtorek, 17 czerwca 2008

klasyk :D



Aiyyyo,  who slam harder - Onyx or Vince Carter?? ONYX!!! :D
taki jakby klasyk no, chociaż dość młody, mimo tego czuć tu te złote nowojorskie lata 90-te, w końcu stary dobry Onyx i lepkie palce, w sam raz na lato :D

czwartek, 12 czerwca 2008

frajerzy

po okrzykach zza okna wnioskuję, że poziom społecznej frustracji po chujowym meczu i remisie z Austrią podniósł się znacząco, dobrze że profesor ma te mistrzostwa i beznadziejny zespół polski złożony z typowych przeciętniaków bez lidera czy nawet piłkarza europejskiej klasy w polu (Rogera nie liczę) głęboko w tyle.

mało snu, sporo wkurwienia

Na uczelni zapierdol coraz większy, mało snu, mało życia, i denerwująca staje się ignorancja i ostentacyjny brak respektu dla osiągnięć profesora i dla samej uczelni na której studiuje okazywane przez ludzi z politechniki,którzy uważają że wszystkie oceny można tu zdobyć bez wysiłku, że bez nauki można dostawać piątki i wcale nie trzeba pracować by zdać, że tylko oni pracują na swoich studiach robiąc projekty (do Was mówię łotry!). Owszem, profesor dostał 5 z pracy rocznej którą napisał praktycznie w jeden dzień, a właściwie 6-7 godzin, jednak do napisania jej przygotowywał się ponad miesiąc, gromadził materiały, wybierał cytaty, szukał, czytał opracowania, denerwował się, wkurwiał się, nawet czasem się zastanawiał. nic za darmo. Profesor jest tak oburzony tekstami Pascala że postanawia przedstawić mu swoją pracę roczną, tak by sam ocenił, czy rzeczywiście na uniwersytecie za darmo rozdają piątki.. może też przedstawić zagadnienia egzaminacyjne, które musi opanować do jutra..

niedziela, 8 czerwca 2008

Chuj, że polska przegrała, Niemcy byli lepsi i niesprawiedliwością byłoby gdyby w tym meczu przegrali. Jednakowoż rozpierdoliła profesora jedna para w fanatycznym namiocie Żubra (tak profesorze, nie wygrasz z przeznaczeniem) stojąca tuż za nim, która z podziałem na role wykonywała okrzyki bojowe. Dziewczyna krzyczała: dobry Niemiec to!!! a jej chłopak odpowiadał: martwy Niemiec!!! I tak przez całą pierwszą połowę. Po przerwie jednak słychać już było tylko:
- "eeyykhhhhh!!"
- "Martwy Niemiec!!!"
pamiętaj dziewczyno, z głosem nie wygrasz zwłaszcza po browarze, a nawet kilku. Ogólnie moralniak znowu, ale co zrobisz, od moralniaka nie uciekniesz... tyle do zrobienia, nie wiadomo od czego zacząć i to paraliżuje najbardziej, wiec nie zacznę nic, błędne koło, i zamiast wziąć się w garść dajemy sobie spokój.

sobota, 7 czerwca 2008

ojro 2008

zaczęło się Euro niestety i teraz będziemy bezproduktywnie tracić jeszcze więcej czasu niż zwykle (to jeszcze można więcej?). Jutro Polska-Niemcy, ale nie będzie powtórki pamiętnej nocy sprzed dwóch lat kiedy to profesor obudził się bez portfela (utrata tożsamości na skutek nadmiaru alkoholu rozumiana w dwójnasób) na przystanku naprzeciw hotelu Gołębiewski. profesor ma teraz więcej rozumu (czy aby na pewno??), ale też zawalili koledzy, którzy załatwili sobie bilety do namiotu Żubra zapominając o profe-sforze (prophet-Sfor, jestem prorokiem Sforą!). Trudno, trudno, nie ma co biadować, w tym roku więc profesor obejrzy ten mecz w domu przed telewizorem komputera, bo telewizora przecież nie ma.
No i można dodać na koniec, że Profesora zadziwia ten okazjonalny patriotyzm Polaków i związane z nim działania typu wieszanie flagi z reklamą tyskiego na balkonach, wklejanie zdjęć tejże flagi do swoich galerii na naszej-klasie, zakładanie czerwono-białej bielizny itp.
I żałosne jest to kreowanie przez media jutrzejszego meczu na świętą wojnę z odwiecznym wrogiem polskiego rycerstwa i szlachty zaściankowej z wielkopolski - podłymi Niemcami. Profesor ma bardzo duży szacunek i sympatię dla tego narodu melancholików i filozofów, ojczyzny Goethego i Manna, co nie znaczy że nie jest patriotą, jego patriotyzm nie polega jednak wyłącznie na piciu litrów piwa skandując polska do boju przed telebimem czy telewizorem.

piątek, 6 czerwca 2008

Pamiętaj profesorze - swojej ostatniej nadziei na zdanie egzaminu upatrywać musisz w racjonalnym myśleniu i twardym trzymaniu się stylu naukowego. Chociażbyś nic nie wiedział na dany temat coś tam możesz wymyslić (bo jak mówił jakiś filozof w grunice rzeczy nie musimy się niczego uczyć, wiedza jest w nas - przeciez każdy z tych tam antropologów z poczatku nie znał definicji i dogmatów, które objawił światu i których musimy się uczyć, dzięki myśleniu, dedukcji, uważnej obserwacji spokojnie odkrywał te abstrakcyjne  prawa wszechświata. - refleksja - słowo za bardzo oddzieliło się od działania - koniec refleksji -  i jeszcze żeby dygresja w nawiasie była dłuższa i kompletnie zakłóciła odbiór sensu zdania macierzystego, tak że będziecie musieli wracać przed nawias żeby dowiedzieć się o co chodzi za nawiasem dodam, że wiedza mająca charakter ludzki może być - i powinna być - odkryta przez każdego psozczególnego człowieka na drodze refleksji a nie bezsensownego wkuwania formułek i prawd objawionych! pieknie profesorze, napisz książkę), a jeśli będziesz posługiwać się przy tym stylem naukowym, pełnym zbędnej ornamentyki i bezsensownego pustosłowia egzaminatorzy zyskają respekt bo sami nie będą do końca wiedzieć o czym mówisz! No i będziesz stwarzał pozór człowieka oczytanego, inteligentnego (jakim z pewnością jesteś, tylko rzadko i nie do końca), może też pomyślą sobie: "och, tyle się uczył, na pewno, to widać, tylko teraz przez ten stres egzaminacyjny wszystko mu się pomieszało... biedactwo! zaliczmy mu dr Alicjo". Dużo zbędnych słów - ale fachowych! Pamiętaj - stylem naukowym najłatwiej ukryć luki w swojej wiedzy!


klasyk

czwartek, 5 czerwca 2008

Za 11 godzin egzamin z 4 przedmiotów, możnaby zacząć się uczyc, ale po co? Żeby zdać i sie nie wkurwiać. Ach tak, ach tak, dobrze więc, za chwilę.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

pegz - burn city



ulubiony rapier z antypodów profezora, klimatyczny klip, najlepszy kawałek z ostatniej płyty
i dziękuję ci sesjo-sresjo że wreszcie nadeszłaś i dzięki tobie nie będę się już nudzić przez najbliższe 4 tygodnie!
Dziękuję ci globalizacjo i kolonializmie za cygańskie dzieci grające na akordeonach pod blokami nocną porą i w autobusach rankiem.

środa, 28 maja 2008

miszyn komplit

Wiem, że wyda się to Wam niewiarygodne, ale oto stało się: profesor napisał pracę roczną! Niebywałe, około godziny 6 rano profesor miał jakieś 2 strony materiałów, totalny bałagan w myslach i w pracy i mały atak paniki, bo deadline za 7 godzin. Na szczęście udało mu się wpaść w trans i napisać pracę do której zabierał się od 3 miesięcy i (nie zabrał się na poważnie ani razu) w ciągu 5-6 godzin. O 13 na uczelnie pędem, szybkie drukowanie, biegiem spóźnieni na zajęcia, jadnak pani dr spóźniała się jeszcze bardziej, więc możliwa była realna ocena sytuacji, podjęcie racjonalnej decyzji i jako, że zabrakło dla profesor i kompana jego, Piotrka, miejsca w gospodzie (No bo na pierwszej ławce siedzieć nie bedziemy!) postanowili opuścić uczelnię, oddali więc prace roczne koleżance i poszli na browar do centralu. A od 16 profesor odsypiał pisanie pracy.

wtorek, 27 maja 2008

Wpierdoliłem właśnie na obiad 80% bochenka chleba + ser spleśniały (tzw. pleśniowy) + pomidor - nie polecam :/

poniedziałek, 26 maja 2008

Tero "Camu Tao" Smith iz dead

Uwaga uwaga proszę o postawienie wirtualnej świeczki i wylanie kilku rzewnych łez gdyż dziś w nocy w wieku niespełna 31 lat zmarł na raka płuc Camu Tao, wybitny muzyk, członek Def Jux, przyjaciel El-P, Aesop Rocka i Cage'a z którym to nagrał fantastyczną płytę pt. "Nighthawks". Spieszmy sie kochac artystów hyphopowych, tak szybko odchodzom!
A ty pal dalej te swoje szlugi profesorze!!

wiersz dla sfrustrowanych profesorów

;)) wkurwiają profesora tego typu dwubiegunowe buźki w opisach gg ((;
;)) ale tak wkurwiają tak, że oh oh ((;
;)) uśmiechnięte ścierwo ((;
;)) żebyście sie przekonali jak mocno wkurwiają ((;
;)) macie przykład ((;
;)) do chuja! ((;
;)) lekkie rozczarowanie ((;
;)) czuję się oszukany ((;
;)) i okradziony ((;
;)) a to nowa forma wiersza ((;
;)) celan byłby dumny ((;
;)) i może by się nie zabił ((;
;)) oto nowa forma wiersza ((; 
;)) uśmiechnięty i wkurwiony ((; 
;)) dla sfrustrowanych profesorów ((;
;)) dziecko i pastor ((;
;)) dobranoc ((;
;)) komputerze!!! ((;
;)) i miłej nauki ((;
;)) profesorze! ((;

pingwinek Fanfanaru

uwaga, uwaga, dziś narodziło się dla świata dwóch wspaniałych, dzielnych bohaterów, dwa niezłomne charaktery, które swoimi przygodami uradują każde dziecko, które dzięki potędze wyobraźni przeniosą wszystkie maluchy na niedostępne równiny Antarktydy, pokryte wieczną czapą lodową! Uwaga, uwaga, bohaterowie ci, na których czekają wszystkie dzieci to sympatyczny pingwinek Fanfanaru i Sniffi, mały wielorybek! Powitajcie ich serdecznie, od tej pory są oni bliskimi przyjaciółmi profesora, mieszkają w jego sercu, a ich przygody rozjaśniają mrok nocy, ich dobre serca świecą nad światem, stają się przestrogą, przypomnieniem, by żyć jak należy, by kochać i nie uciekać z domu, by być dobrym dla innych! Oto Fanfaru i Sniffi! Tylko uwaga! Gdy traficie już do krainy Antarktydy, gdzie w grudniu przez cały dzień świeci słońce a śnieg jest biały i puszysty uważajcie na rekina Fetopłetwę i jego groźną bandę! I nigdy, przenigdy nie ufajcie radom dawanym przez  Lekko Sfatygowanego Daniela (smoka z Galapagos, który wyemigrował na Antarktydę z powodu prześladowań rasowych i politycznych), gdyż jest on zamieszany w ciemne interesy z grubym morsem Pigułą! A to bardzo wredny typ! Wypisywał niegdyś fałszywe usprawiedliwienia szkolne, a do tego szmuglował tytoń wprost z Australii z ominięciem wszelkich posterunków granicznych i kontroli celnych! Narazie tyle o Fanfanaru i jego świecie, wkrótce będziecie mogli poznać jego ekscytujące przygody!

niedziela, 25 maja 2008

post nr 199 wg rachuby blogspotu

jakby nie patrzeć, Panie i Panowie, zbliżamy się do dwusetnego posta! Idę kupić baloniki i cukierki a potem o deszczowym weekendzie.

środa, 21 maja 2008

Wniosek na przyszłość: jednak nie da się napisać pracy rocznej w ciągu jednego dnia... ale dobrze że przynajmniej zacząłeś...

szczęście się skończyło - nic się nie zaczyna

*** (Zawsze twierdziłem...)
Brodski Josif

Zawsze twierdziłem, że los to zły kawał,
że po co ryba, jeżeli jest kawior,
że z wszystkich stylów ostanie się gotyk,
bo stercząc nie naraża na kłujący dotyk.
Siedzę przy oknie, klony za nim mokną...
Kochałem ludzi niewielu - lecz mocno.
Sądziłem, że od lasu większa jest polana,
że po co całe dziewczę, jeśli jest kolano,
że - zaprószone pyłem spod kopyt historii -
oko Rosji odpocznie na cyplach Estonii.
Siedzę przy oknie, umyłem naczynia...
Szczęście już się skończyło - nic się nie zaczyna.

Sądziłem, że w żarówce widać męki płciowe,
że akt miłosny winien stworzyć własną mowę,
że - wbrew Euklidesowi - gdy coś zwężę w stożek
nie tyle z tego zero, ile chronos stworzę.
Siedzę przy oknie, wspominam dni młode,
to się uśmiechnę - to znów splunę na podłogę.

Pisałem, że liść każdy to pączka zniszczenie,
że, w niewłaściwą glebę upadłszy, nasienie
nie puszcza pędu, toteż łąka czy polana
świadczy, że się przyrodzie zdarzył grzech Onana.
Siedzę przy oknie zaciskając wargi,
cień - mój towarzysz - na ścianie się garbi.

Pieśni mojej motywu brakowało, ale
nie na chór jest pisana - nie dziwię się wcale,
że mi w nagrodę za takie podarki
nikt swoich nóżek nie kładzie na barki.
Siedzę przy oknie, morze - stary raptus
grzmi za storami i za świstem wiatru.

Znając nasze dość niskogatunkowe czasy
przybijam dumny stempel: TOWAR DRUGIEJ KLASY
na swe najlepsze myśli - i niech jutro młode
przyjmie te doświadczenia z walk o każdy oddech.
Siedzę w ciemności i nie gorsza pewno
ciemność w pokoju niż ciemność na zewnątrz.

jeden z ulubionych (choć tu ulubione są tylko 2-3 fragmenty) obok fantastycznego, fenomenalnego poematu kołysanka dorszowego przylądka, wiersz Brodskiego. Tak sobie przypomniałem właśnie nie chcąc pisać pracy rocznej...

wtorek, 20 maja 2008

Anegdota w kontekście pisania pracy rocznej

Ktoś we wspomnieniach o Leśmianie opisywał jego relację z zetknięcia się z Przybyszewskim - młodopolską legendą, szatanem, guru bohemy artystycznej ówczesnego Krakowa. Przybyszewski był w owym czasie owładnięty manią śmierci i samobójstw, i kiedy podczas jednej z rozmów Leśmian wyznał, że tak naprawdę nie ma po co żyć, że wszystko to bez sensu ten natychmiast przejął inicjatywę i przedstawił mu wspaniałą wizję poetyckiego samobójstwa. To jest prawdziwa sztuka! Poeta oponował - przecież nie mam gdzie, nie mam czym! Przybyszewski tak się już jednak zaaferował, że za ostatnie pieniądze kupił bądź wyłudził od kogoś rewolwer, przygotował pomieszczenie, zostawił Bolka samego i wyszedł.
Następnego dnia o dziwo spotkał żywego Leśmiana. Ten niesmiało zaczął:
- A jednak wciąż żyję...
- A gdzie rewolwer?
- Oczywiście przepiliśmy...
Przybyszewski nigdy ponoć nie wybaczył poecie tego zawodu.

poniedziałek, 19 maja 2008

killah priest i elohi's

A i jeszcze musicie usłyszeć Killah Priesta nawijającego w stylu natchnionego Słowackiego z okresu genezyjskiego! dobre, dobre, fajny gong tam pobrzękuje w podkładzie, zeby tylko nie było tam tych elohih czy tam innych tego typu stworzeń z tych nowych mitologii denikena czy stichina. trzyma klimat i działa na wyobraźnie to fakt, ale to tak jakby profesor nagrał kawałek o tym że jest elfem we władcy pierścieni, szukajcie potem Wam wrzucę, bo teraz lecę spać. eloszka

jazzzzzz

żebyście się jeszcze bardziej zamulili i dostroili do profesora posłuchajcie sobie jego ulubionego utworu jazzowego z jego ulubionej płyty improwizowanej. W zasadzie ten utwór jako jedyny chyba na suspended night nie był wariacją czy tam improwizacją, tak przynajmniej się zdaje profesorowi.
no a teraz trzeba pomyśleć co robic, wiadomo, wytrwać, wytrwać profesorze, przeczekać. Więc lecimy spać, niech gra muzyka
-over
Niemiła pogoda i niedawno przebyta choroba bardzo niekorzystnie odbiły się na stanie emocjonalnym profesora i teraz odczuwa on dość silnie pustke i bezsens i coraz większy dystans czasowo-przestrzenny oddzielający go od jedynej deski ratunku. Plus dziwny sen rano. Kilka takich snów już było w ciągu ostatnich pięciu lat, i po każdym powracał ten sam stan otępienia i zwiększała się częstotliwość wypalanych papierosów. Trzeba wyłączyc komputer, pisać pracę roczną. Trzeba iść spać, zapomnieć. 

niedziela, 18 maja 2008

still a child

Po chuj pisać pracę roczną lub uczyć się do egzaminu jutrzejszego z psychologii skoro można obejrzeć V część przygód Harre'go Pottera?
I jeszcze sprawdźcie sobie świetny kawałek z nowej płyty Killah Priesta: I believe. Idealny początek płyty, klasyczne brzmienie, modelowe flow, buja, a oprócz tego działa motywująco, dodaje energii, sprawdzone empirycznie. I fajny wokal kobiecy :D
profesor słucha na ripicie od godziny ;]

Jak tu zacząć pisać pracę roczną?

Zostały 2 dni na napisanie, oto proponowane warianty:

1) na Rocky'ego Balboę. Wstań, poskacz na skakance, porąb trochę drewna na opał, uderz pięścią o pięść i powiedz sobie: Profesorze, tyle już przeszedłeś, nie możesz się teraz wycofać, musisz walczyć, dać z siebie wszystko, nie ważne czy się uda czy nie, musisz walczyć! Ci Rosjanie na sterydach nie są takimi zabijakami na jakich wyglądają!

2) na pokerzystę: profesorze, profesorze, wiadomo, jesteś leniem, durniem, homofobem - i właśnie dlatego napisz tę pracę, pokaż że jesteś coś wart, nie masz przecież nic do stracenia! Postaraj się! Przecież masz ciekawy temat, kótry cię interesuje. Wytęż siły, wyłącz komputer, komórkę, odłącz telefon stacjonarny, może się uda!

3) na filologa: profesorze! Jak możesz się ociągać? Przecież ten temat jest tak fascynujący że nawet Mieczysław Jastrun siedziałby dzień i noc pisząc, studiując, rozmyślając byleby tylko wykazać bezpośredni wpływ doświadczenia śmierci siostry na poezję Leśmiana i zinterpretować metodą hermeneutyczną te kilka wybranych utworów!

3) na odpierdol: masz parę godzin wolnego czasu, odpierdol tu teraz cokolwiek, napisz z 5 stron, wklej parę cytatów, przypisów, zrób bibliografię jakąkolwiek i idź wieczorem napić się alkoholu. Jutro poprawisz. A jak nie to najwyżej oddasz taką pracę i po sprawdzeniu pani dr każe ci poprawić i wtedy napiszesz już pożądną pracę (tak!)

Jeśli masz jakieś pomysły na wykrzesanie z siebie wewnętrznej motywacji do napisania pracy dawaj w komentarzach. profesor chętnie zapozna się ze wszystkimi sugestiami i propozycjami.

sobota, 17 maja 2008

chory i wkurwiony

O stanie zdrwia profesora wiecie z poprzedniego postu, teraz dowiecie się dlaczego jest wkurwiony. Otóż, w bibliotece uniwersyteckiej zamówił dwie ksiązki potrzebne mu do napisania pracy rocznej, termin odbioru upływał dzisiaj, "no nic" - pomyślał profesor - "trzeba jechać odebrać te książki bo mi kartę zablokują". Ubrał się, popatrzył za okno - było sucho i ciepło. Jednak gdy był w połowie drogi na przystanek nagle zaczął padać rzęsisty deszcz, przez co uciekła profesorowi 8mka, następna za 20 minut. No nic, idziemy na 5kę. Stoimy, mokniemy, marzniemy, przeklinamy, w końcu przyjeżdża 5czka. Profesor siada, daje odpocząć swym nogom zmęczonym w których zachodziła reakcja oddychania beztlenowego. Wysiada pod Tonem. I dalej - mokniemy, marzniemy, przeklinamy, wkurwiamy się czekając na 19. Jest, jedziemy. Wysiadamy. Idziemy, mokniemy, wkurwiamy się, ledwo żyjemy, ledwo idziemy, w końcu schronienie - budynek biblioteki! Profesor radośnie wbiega, zdejmuje przemoczoną kurtkę, sięga do plecaka by wyjąć książki, zeszyt, długopis i kartę biblioteczną... i wtedy poziom wkurwienia i frustracji sięgnął sufitu budynku na skłodowskiej. Kurwa! Cała podróż na darmo bo chory profesor zapomniał sprawdzić czy aby na pewno ma kartę w plecaku... Profesor ogrzał się przez chwilę w bibliotece, po czym postanowił wracać. Deszcz przestał padać, ale akurat przed nosem uciekła mu 8mka. Musiał więc czekać 10 minut na 10tkę bo iść mu się nie chciało. W końcu dotarł pod ratusz, oczywiście musiał stać i tracić resztki sił czekając na 5kę. Dotarł do domu, padł rozłozony totalnie na łóżko i zasnął. Ale co z biblioteką? Trzeba tam jeszcze jechać. To poszukaj karty profesorze, pojedziemy jeszcze. Ale karty nigdzie nie ma!

profesor nienawidzi nagłych chorób!

Po obudzeniu się dzisiejszego dnia profesor odczuwał niepokojący ból we wszystkich mięśniach swego ciała(nie jest ich znowu tak wiele, gorzej by było gdyby rozbolały go np kości), płuca były zatkane jakąś flegmą której nijak nie mógł wykaszleć a pot spływał z niego strumieniami. Profesor się wkurwił, bo nagła choroba popsuła jego plany dzisiejsze i nie pojechał do biblioteki o godzinie 8.30 (jak zamierzał) tylko zrobił sobie herbatę z miodem owinął się kocem i się kuruje. A praca roczna czeka... I Leśmian czeka ze swoimi ćmami i martwą siostrą. Nie martw się Bolesławie, profesor jeszcze dziś odwiedzi Cię w bibliotece, tylko musi odzyskac trochę sił fizycznych.

klątwa wiosennej nocy

Profesor wykrzyknął:
- Kurwa!
I w tym jednym słowie zawierało się niedawno zdobyte bolesne doświadczenie życiowe i potwierdzenie starej prawdy ludowej, mówiącej, że jednak niemożliwa jest nauka w piątkowy wieczór/noc. profesor pomyślał: "ktoś rzucił na mnie klątwę! Ktoś uczynił z mojej wolnej silnej woli Wilkowe kingdom of złoto!" po czym wykręcił numer swego kuzyna i skierował ku niemu pytanie, a nawet dwa pytania, a jeśli jesteś formalistą to 3 lub 4 pytania:
- I jak tam? Co tam u was? Co się dzieje? Rzuciliście na mnie klątwę?
Kuzyn bez wahania odpowiedział:
- Jest zajebiście, pijemy piwko i wódeczkę, mamy nowych znajomych którzy wynoszą nam wódkę z wesela, które jest obok, jest zajebiście. I rzuciłem na ciebie klątwę, bo nie podobało mi się twoje zachowanie dzisiejsze.
- To ją natychmiast zdejmij, bo nie mogę się uczyć!
- A widzisz... masz za swoje. Obiecaj mi tu w tej chwili, że takie zachowanie już się więcej nie powtórzy.
- Dobra, dobra, zdejmuj tą klątwę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Klątwa zdjęta. Miłej nauki.
Lecz profesor wciąż czuł, że klątwa nad nim ciąży, wsiadł więc w autobus i pojechał do Odeonu gdzie S2 grał funk (ktoś zna etymologię słowa funk? ciekawa historia...). Wypił dwa piwa, pomęczył swoje schorowane płuca tytoniem, pogadał z Wołkowem o globalizacji, wszechobecnej kontroli jednostek oraz o rychłym upadku naszej cywilizacji, pożegnał się z S2, który zabronił mu wychodzić w czasie Inner city blues Marvina Gaye'a, profesor odczekał więc chwilę i w końcu poszedł w kierunku domu. Po drodze odbył kolejną rozmowę z kuzynem a następnie spotkał dwóch miłych dresów, którzy podzielili się z nim wrażeniami z dzisiejszej nocy i klubowych zmagań wzamian za podzielenie sie papierosem. Jako że jeden z dresów był kontuzjowany profesor szybko zostawił nowych kolegów w tyle, włączył swego mp3 spielera i słuchał nowej zajebistej płyty Killah Priesta idąc po alejkach wzdłuż ulicy Mieszka. Po kilkunastu minutach był już u siebie na hawirze, ale uczyć sie nijak nie mógł więc odpalił komputra...

środa, 14 maja 2008

Puchar dla Słowian!

I gratulujemy Zenitowi St. Petersburg zdobycia pucharu UEFA i rozbicia Szkotów! piękne bramki, dobry mecz.

i changed my mind



największy hit uroczego Japońca, Lyrics Borna

przechodzień

Profesor ma więcej czytelników niż się spodziewał! I to bardzo go uradowało, więc teraz zadedykuje im wszystkim wiersz Leśmiana, bo akurat zaczął pisać o nim pracę roczną. Wg profesora polska literatura wydała 3 prawdziwie wielkich, w skali europejskiej i światowej nawet, poetów: Kochanowskiego, Norwida i właśnie Leśmiana.

Przechodzień

Zgony liliowe w pustce nad drogą,
       I nic - i bezbrzeż traw!
Do traw bezbrzeży i do nikogo
       Wołałem: "Zbaw mnie, zbaw!"

A szedł przechodzień... Nie wiem, dlaczego
        Dłonią mi podał znak.
Może pomyślał, że to do niego,
        Do niego wołam tak!

A była cisza, jakby świat minął, -
        Trwał jeszcze słońca brzeg -
A on na ciszę oczami skinął,
        Zrozumiał coś i rzekł:

"Nie mam ni chleba, ni sił, ni domu!
         Jak ty - bez jutra łkam.
To - ja, nie znany z klęski nikomu!
         To - ja! Ten sam, ten sam!

Śmierć moją w jarach namiot rozpina,
         Zagrodę - spalił wróg.
Gdy przedostatnia bije godzina
         Sny niszczy Bóg, sam Bóg!

Lecz ufam jeszcze jednemu snowi,
          Że się wypełni wczas!
Cokolwiek zorza w tym śnie zróżowi,
          Podzielę między nas!"

I przysiągł wierność mojej żałobie
          Na wszystkie życia dnie!
I dłonie, dłonie podał mi obie,
          I zbawił, zbawił mnie!

wtorek, 13 maja 2008

robimy statystyki




I teraz każdy kto przypadkiem lub nie trafi na tego bloga zostanie odznaczony cyferką!



Się wkręciło poranną porą
z pozdrowieniami dla bloga Hemika
dziś kolejny chujowy dzień się zapowiada, i nawet najebać się nie można bo guilty conscience zabije

poniedziałek, 12 maja 2008

Profesor własnie wrzucił dla Igorka płytę Atmosphere i pomyślał że może przecież dać też linka na blogu, no bo czemu nie? Ale ostrzegam! Jeśli nie chcesz rozwinąć swego wewnętrznego emo w żadnym razie nie ściągaj TEJ płyty!!!! ogólnie Slug miszcz lirycznie rozwalił mi głowę, chyba płyta roku jak na razie, od 3 tygodni profesor słucha w różnym natężeniu.
I radosna wiadomość: Profesor zaliczył dziś egzamin na CEN'ie. Szkoda że poza tym dzień chujowy i tylko się wkurwić można było raz za razem i zasmnucić ale cóż, żizń, jak mawiają w rodzinnych stronach profesora.
I na koniec profesor prosi wszystkich którzy przypadkiem lub nie wchodzą na tego bloga o wpisanie swego imienia w komentarzach i przelanie paru złotych na jego konto. robimy statystyki. eloszka

sobota, 10 maja 2008

norma

Walk but you'll never get away, no, you'll never get away from the burn and the heartache.
I walked to Apollo and the bay, and eeeevery-where-I-go...go...go...

pół dnia profesor słuchał dzisiaj tego utworu i rozwijał swoje wewnętrzne emo, wzmacniał je i pielęgnował.

A wieczorem przyszedł Dr. Octagon (God bless Kool Keith!!) i rozpoczął tym utworem
proces poskramiania wewnętrznego emo, wskazywania mu miejsca w ciemnym kącie psychiki profesora, proces obcinania grzywki i zmywania makijażu!
I wszystko wróciło do normy.

piątek, 9 maja 2008

yesterday

a teraz o wczorajszym wieczorze:
Wiadomo, browarki wcześniej z Piotrkiem i Tomkiem, potem na murku z Pascalem, Igorkiem i Prokopem, potem odłączenie się od grupy, spotkanie Justyny i stanie na koncercie, wkurw na Pytoxa, spotkanie Agi i Marty, niemożność dogadania się z Pascalem i niemożność odnalezienia go w tłumie, spotkanie Krzyśka a potem Górala, kręcenie się z latarką dookoła własnej osi w wykonaniu Agi co owocuje odnalezieniem Pascala, potem Żak i spotkanie starych znajomych z Loftu i dzikiego rapu.net (rawrap is back soon!) - Lulka i Adikta, browarek na murku, żołądkowa wlewana do ust profesora przez Pascala (always had the dreams of being more self assertive), spotkanie żula Mariusza i poczęstowanie go żołądkową, a potem akcja wieczoru:

Michał P. i Młody spajają gorzką-żołądkową (skażoną przez buma Mariusza) jakies 3 przypadkowo spotkane na przystanku dziewczęta i nagle, kiedy okazuje się że wszystko na nic bo przyjeżdża z piskiem opon Christian FM (Was? Iś hajse Kristian F-M, mam ka-de-ta z podwójnym wy-de-chem!"), niedoszłe ofiary pakują się do jego auta, a Michał żegna je kultowym już tekstem: "Wow! Zajebista fura! Trzymajcie się!"

Potem Aga powierza Martę opiece profesora i wsiada do taksówki, reszta na spacer do centrum, obserwowanie boruty pod M7 (koleżka dostaje kilka liści ściągają mu koszulkę, gubi buty, biega, wygraża, kolejne liście itp., nic ciekawego), rozpoczęcie narzekań na brak funduszy, papierosów i alkoholu, Loft i spotkanie Albercika, wypicie 2 browarów na 5 osób, pożegnanie Igorka i Prokopa, narzekania profesora na czekającą go daleką podróż, rozważania co dalej, podjęcie decyzji przez Pascala (always had the dreams of being more self assertive) i wejście wszystkich niedobitków do taksówki, rozterki i wyrzuty profesora (always had the dreams of being more self assertive), podróż taksówką na koniec świata na rzymowskiego, wyrzuty, opowiadanie snów, sen na podłodze z psem pod głową, pobudka, podróż z końca świata do domu.
A jeszcze refleksja - po pijaku profesor ma dar rozpoznawania dawnych znajomych, bez pomyłek! Na trzeźwo się nie da, bo jadąc autobusem dziś się zastanawiał czy to jego stary kolega z gimnazjum siedzi naprzeciw i dopiero gdy ten wysiadł profesor miał pewność że jednak tak.

these walls won't lie

Wczoraj o 13 profesor pojawił się na bardzo fajnym jamie graffiti w podziemnym przejściu na Dąbrowskiego. Kilmat mega, przynajmniej na początku, przez pierwszą godzinę profesor chodził po tym tunelu z ciarami na plecach, Roball i Szymek zajebistą muzykę serwowali a nagłosnienie w takim miejscu dawało masakryczny efekt. Wdychanie świezej farby tez robiło swoje, także poziom euforii był dość wysoki, później jakoś zrobiło sie trochę gorzej, ludzie się porozchodzili, przyszły dzieciaki, które zaczęły fristajlować w kółku (no offense, ale lipnie to wyglądało, wiadomo, poziom euforii u nich też był wysoki). ogólnie profesor przesyła sporo punktów respektu writerom tam zgromadzonym, ogólnie różne miasta-państwa reprezentowali, była Łotwa, Niemcy, Czechy, coś tam jeszcze i Białystok oczywista, Hemik fajna pracę odwalił



oglądać teledysk, są cycki. Co prawda nie Białystok tylko Sztokholm i nie ściany tylko pociągi, ale jest ten klimat i jest najbardziej pro-graffiti raper jakiego profesor zna. i są cycki.

środa, 7 maja 2008

atmoshere - dreamer



Profesor rozkazuje: słuchać, czytac liricsy, wzruszać się, podnosić prawą pięść w górę i śpiewać refren!!

She got a condition of the heart
A heart condition
So as a kid she had to adapt to smarter living
Not much room to rebel because of health
no drugs, no booze, just kiss and tell
well known on the scene
jailbait queen
had the first baby barely eighteen
father of the child was after one thing
when the daughter came the dad was unseen
it don’t matter he aint got a job
so she had to go to work and leave the baby with her mom
second shift till the neck is stiff
but she worked it and built her own nest to live
soon after that baby’s daddy slash lazy bum
with no cash he want to come over and crash
he want to play his part
so she let him move in to that garden level apartment
she knew better—she did it anyways
explain better when your trying to see some better days
the suns up catch those rays
butterfly style who’s got chase

chorus:
but she still dreams after she woke
tight hold on that hope
sometimes it can seem so cold
do what you got to do to cope

X2

Two years later two months pregnant
Same daddy same broke ass situation
This time the doc said that her heart might break
Praise god that the job got her health benefits straight
she believes in the right to choice
but she loves baby girl and she wants a boy
makes more now a days on the day shift
balance that with night class
take some time and space and make it all fit
the apartment they now live in is overcrowded
raised her voice and made her point
told that boy go get employed
he put on his best shirt
said he wasn’t coming back till he gets work
she knew what that part meant
so she swept every piece out that apartment
peace out keep out
take the scenic route
rather only have to feed three mouths
she adapts to everything know
and nobody asks what she dreams out

Chorus X 2

Little girl was the first reason to breathe
And the little man was the first man she believed in
She gotta live right and do right by self
She do for self she don’t want your help
Afraid of being alone
But fear aint enough to knock her off of that stone
Gonna make that home her home
with or without a man that she can call her own
big boss at work is anxious
continues to hand her the wrong advances
she passes the test
she knew the answers
quit the job to go take a chance
with life
this is life we all scream
while we pray for dollars and we work for change
its all the same, we all struggle
sometimes you gotta say f**k you
when you smile and she doesn’t return it
give her room and don’t disturb it
if it makes it hurt less to curse and fight
go ahead and hate the world girl you’ve earned the right

chorus X3

commercials!

neporosumena

I do wszystkich nieprzyzwyczajonych do głupot wygadywanych/wypisywanych przez profesora cytat z pana wankza:
"jak powiem coś głupiego to żar-towałem!"

wtorek, 6 maja 2008

http://www.zshare.net/download/9639979d6836a8/

znów słucha profesor tego utworu
tak naprawdę profesor nie jest rasistą (tzn nie przystaje do stereotypowego wizerunku rasisty i jego poglądy odbiegają od poglądów stereotypowego rasisty) połowa autorytetów profesora i idoli jego jest koloru czarnego lub koloru piasku arabskiego wiec wyprasza sobie profesor szkalowanie go. Owszem w jego bialej jewropejskiej krwi jest zakorzeniony rasizm, ale w małym procencie, jedynie jako postrzeganie różnic genetycznych między rasami. Ale przecież to oczywiste że w róznych środowiskach ludzie rozwinęli sie w rózny sposób, rozwinęli różne, potrzebne im do przetrwania zdolności. Bez wartościowania, bo prof od 15 roku życia chiał być Murzynem. Jak mawiał bronyslaff malynofsky relatywizm kulturowy to podstawa diety kazdego antropologa kultury! elo elo

poniedziałek, 5 maja 2008

oto przed Wami czytelnicy unikalne zdjęcie - profesor przy pracy
z pozdrowieniami dla galerii Pytoxa :D

niedziela, 4 maja 2008

suplement i errata

w ogóle sampel z i will not apologise przypomniał profesorowi płytę now on - eye level, której nie ma na dysku nestety i której znaleźć ne potrafi, tak więc jeśli ktoś przypadkowo ją posiada da znać.
A i jeszcze: profesorze, bałwanie, dlaczego napisałeś że gnarls wyszło w 2005? Przecie w 2005 w maju to słuchałeś Fort Europa, klasyka Living legends i Zion I 'true and living'!! przed matura akurat byłeś, pamiętasz? No jasne! Piękne płyty, zarzuć sobie, powspominaj, poczuj esencję tamtych dni, włóż garnitur i idź pod VI.

nowa płyta rootsów i burza

Przedwczoraj na profesora padal ulewny deszcz przez pół godziny a on słuchał nowej popowej płyty Rootsów i mu się podobała i to trzeba odnotować. co wiecęj, profesor słucha jej właśnie teraz, może to przez ten deszcz i pioruny nad głową które warunkowały jego odczucia podczas pierwszego przesłuchania? bo przecież profesor sie zawiódł na rutsach i czarnej mysli, spodziewał się czegoś lepszego a mimo to wciąż słucha tej płyty! niebywałe. A i jeszcze oczywiste jest że 'birthday girl' od tej pory będzie jednym z najczęściej dedykowanych utworów kiedy jakieś dziewczę będzie mieć urodziny. wiadomo. Ale numer konkret. klimat jest, wiadomo że ta płyta będzie się dla profesora kojarzyć z pierwszymi dniami maja 2008, trzeba więc jak najwięcej uczuć w tym zawrzeć, żeby się łatwo przypominały później słuchając tej płyty, tak jak wiosna 2005 w pierwszej płycie Gnarls Barkley zamknięta została i teraz jak profesor chce sie poczuć jak w maju 2005 roku to sobie zapuszcza właśnie st elesewhere i już.
Oprócz tego podczas dzisiejszego marszu ulicą Lipową profesor czuł się mocno nieswojo, surrealistycznie nawet przez tą wiosnę ale zeby to opisać trzeba użyć innej stylistyki, bo ta lekka ironia nie przystoi opisom tak osobistych wydarzeń. W ogóle w nowym, nieskażonym poście trzeba to opisać, i pierwszosobowo prawda profesorze? ale to później po kawie, papierosie i odwiedzinach kuzyna.

czwartek, 1 maja 2008

i po majówce

Niespodziewanie wczorajszego dnia odnalazły się okulary! Kto by pomyślał? Tym samym dokładnie w tym samym momencie została zdjęta klątwa złej pogody. Podczas nieobecności Profesora odbyła się prawdziwa impreza techno, ze wszystkimi atrakcjami z tym związanymi - m.in. małym rozpierdolem, borutą, nokautem, utratą uzębienia itp. Ponoć przez chwilę nie było miło, profesor może się tylko domyślać jak bardzo. Na szczęście wraz z alkoholem wyparowały z organizmów głównych bohaterów (oczywiście Pascal i Hawass :D) wszelkie pretensje, animozje i urazy (nie licząc zęba) i następnego dnia, już w towarzystwie profesora mogli oni radośnie spożywać wódkę. Ogólnie profesor został porwany znienacka z rodzinnego domu, nieuczesany, nieogolony, został natychmiastowo i bezpardonowo zmuszony do zajęcia miejsca w bialym Peugocie Hauy, do którego próbowała też wbić się Lena, lecz została brutalnie stamtąd usunięta. Szybki transport, w czasie którego profezor cudownie odzyskał wzrok a także dowiedział sie od eskortującej go grupy ludzi (M., A., P., H.) o wydarzeniach dnia poprzedniego. Na miejscu profesor ujrzał smutnych, znudzonych i wyczerpanych wielogodzinnymi starciami weteranów wojny ze sporym stadem żubrów - Pita, Kaśkę i Wilka. Jakże zmienili się w czasie tych dwóch dni! Z radosnych, tryskających optymizmem i entuzjazmem, zdrowych i silnych młodych ludzi stali się przygnębionymi, jakże doświadczonymi przez los stoikami, których już nic nie było w stanie wyprowadzić z równowagi ani zadziwić. Mecz Chelsea - Liverpool, a zwłaszcza akcje zawodnika Marszczerano, bramka Legolasa Torresa, epizody rodem z animal planet (no racism, wink) i wnikliwe analizy Jacka Gmocha dostarczyły zgromadzonym niezapomnianych emocji. Co prawda nie było aż takich uniesień, kontrowersji i burzliwych wydarzeń jak podczas ubiegłorocznego starcia Milanu z ManU, ale mecz był niezły i tak. Profesor wyprowadził też wczoraj wniosek że lepszy od żubrówki jest absolut kevin kuranyi, który przypomniał mu jakiś smak z dzieciństwa, tylko co to było... i jeszcze postulat o przynzanie nagrody nobla osobie, która wymyśliła pasztet białsotocki z drobiu. Kuzynowi gratuluję zapijania żubrówki żubrem, Pascalowi znajomości z Bartusiem (V jak vagina ze zdjęcia rentgenowskiego ręki!) Marcie wytrzymania w naszym gronie tych 3 dni i otrzymania oficjalnej legitymacji członka (ale ona nie ma wacka! no offense of cors) ekipy (wkurwia mnie już ta nazwa - musimy wymyślić nową, jakiś skrót czy cos, tylko nie żaden kżn). A i jeszcze totalnie rozwaliło profesora wytłumaczenie że nic nie pamięta z poniedziałku bo ktoś mu wrzucił do piwa tabletkę samogwałtu. Było jeszcze sporo dobrych tekstów, jak ktoś pamięta niech wpisze w komentarzach, profesor wdziecznym będzie. Na koniec miałem coś napisać o moich protektorach na realu ale zapomniałem co. Praca roczna jeszcze nie zaczęta, ale spokojnie profesorze jeszcze 3 dni. dziś wieczorem spory wkurw ale szkoda pisać.

wtorek, 29 kwietnia 2008

Czy profesor wciąż jest profesorem?

To kwestia niezwykle istotna w chwili obecnej. Otóż profesor utracił swój podstawowy atrybut - okulary! I teraz już całkiem nie wiadomo kim jest. Wciąż to samo powracające w różnych wersjach i kontekstach pytanie: Kim jesteś profesorze skoro już nie jesteś profesorem?? Kto był/jest profesorem, skoro nie ty? Kim jestem profesorze?! A było to tak: jak co roku, dziwnym trafem połowa klasy (no bez przesady narratorze, 1/3) z liceum i kilka osób postronnych acz żyjących w bliskich stosunkach z "EKIPĄ" profesora zbiera się w opuszczonym dworku szlacheckim (właściwie opuszczonjej przez dzieci - i Boga - szkole) na głębokiej prowincji, gdzie nie sięga kolej żelazna a gołębie przelatują tylko w jedną stronę. Tam też dochodzi do wydarzeń najróżniejszych, obyczajowych skandali, skandalicznych obyczajów, ekscesów różnego rodzaju, aktów bumelanctwa i pijaństwa. W tym roku główną atrakcją było strzelanie z wiatrówki do pustych butelek, oprócz tego Michał ćwiczył trochę parkera (udokumentowane!), koszykówka, ognisko (no homo), gitary (no homo), kiełbasy (no homo!) z grilla, i atrakcja wieczoru - zagubienie okularów w niewyjaśnionych okolicznościach. Profesor nie będzie wdawać się w zbędne szczegóły gdyż zbyt wielu szczegółów nie pamięta, lecz faktem jest że obudził się bez okularów i nikt nie wiedział gdzie też one mogły być! Następnego dnia działy się rzeczy smutne, dziwne i niespodziewane.Gdyby jego zmysł wzroku działał poprawnie profesor sam by pewnie odnalazł zgubę jednak bez okularów pozostawał bezradny, jeszcze bardziej niż zwykle. Profesor potrzebował pomocy, tak. Jednak mimo usilnych i natarczywych nawoływań profesora nikt nie kwapil się wspomóc go w poszukiwaniach, ba, swoją ignorancją koledzy (koledzy!) doprowadzali go do wewnętrznych wybuchów, tarć, konfliktów, które dzielnie tłumił w czesiu, dając po sobie poznać jedynie małą cząstkę wkurwienia które wewnętrznie sięgało sufitu. Ogólnie poziom frustracji zbliżył się do krytycznego i niewiele brakowało a doszłoby do wybuchu niekontrolowanej agresji zakończonej brutalnym fatality. Na szczęscie dla kompanii kobieca strona profesora (Wenus w furii) nie uzewnętrzniła się. I tak oto profesor, pozostawiony samemu sobie, tracący po raz drugi w ciągu ostatnich 3 lat tożsamość (pierwszy raz utracił ją wraz z portfelem po meczu polska-niemcy-przyp. biograf) załamał ręce, powiedział sobie - "przecież nic się nie stało, ciągle żyjesz!" i otworzył poranne piwo. Tak oto kończy się ta historia. Ogólnie poza tym drobnym incydentem pobyt na działce udany (choć krótki, dla profesora przynajmniej, bo ci młodociani menele wciąż tam siedzą podczas gdy profesor musi pisać bloga i pracę roczną bez okularów!).

czwartek, 24 kwietnia 2008

Mileiśmy przeczytać to do zajęć dzisiejszych i profesor postanowił wkleić tekst ów na blogu, żeby cokolwiek miało tutaj sens i jakąś wartość ;]

Eliot Thomas Stearns, East Coker

II
Czy zwodziły nas,
Czy zwodziły siebie ciche odgłosy starców,
Dając nam tylko receptę na fałsz?
Pogodę - tylko rozmyślną tępotę,
Mądrość - jedynie wiedzę o matwych sekretach,
Bezużytecznych w mroku, w który spoglądali
Lub od którego odwracali oczy. Jest, jak się wydaje,
W najlepszym razie tylko przybliżona wartość
W wiedzy wynikłej z doświadczenia.
Wiedza narzuca wzór, i przez to spacza,
Gdyż wzór jest nowy w każdej chwili,
A każda chwila jest nową i szokującą
Oceną tego, czym byliśmy. I tylko nie zwodzi
To, co nas zwodząc nie może już szkodzić.
W środku, nie tylko w środku drogi,
Lecz na całej drodze: w środku lasu, w gąszczu jeżyn,
Na brzegu bagien, gdzie nie ma bezpiecznej piędzi ziemi,
Straszeni przez potwory i błędne ogniki,
Narażeni na czary. Nie chcę słyszeć
O mądrości starców, lecz o ich szaleństwie,
O ich lęku przed lękiem i szałem, lęku przed opętaniem,
Należeniem do kogoś drugiego, do innych albo do Boga.
Jedyna mądrość - którą możemy osiągnąć,
Jest mądrością pokory: pokora jest nieskończona.
Wszystkie domy zniknęły, zalało je morze.
I tancerze zniknęli, przykryło ich wzgórze.

III
O ciemno ciemno ciemno. Wszyscy odchodzą w ciemność,
W próżnię przestrzeni międzygwiezdnej, istoty puste w pustkę,
Kapitanowie, bankierzy, znakomici pisarze,
Hojni patroni sztuk, mężowie stanu i władcy,
Wysocy urzędnicy, prezesi rad nadzorczych,
Potężni przemysłowcy, drobni handlarze - wszyscy odchodzą w ciemność;
I gaśnie słońce i księżyc, i Almanach Gotajski,
I Gazeta Giełdowa, i Skorowidz Dyrektorów,
I stygnie rozum, i traci motywy działania.
I wszyscy podążamy z nimi w milczącym orszaku,
Na niczyim pogrzebie, bo grzebać nie ma kogo.
Powiedziałem do duszy mej, bądź spokojna i pozwól, by ciemność zstąpiła
na ciebie,
Bo będzie to ciemność Boga. Jak w teatrze -
Światła zostały zgaszone, by zmienić scenę
Z pustym dudnieniem kulis, z przesunięciem ciemności na ciemność;
I wiemy, że wzgórza i drzewa, daleka panorama
I dumna, imponująca fasada zostały uprzątnięte -
Lub jak w metrze, gdy pociąg zbyt długo stoi pomiędzy stacjami
I rozmowa narasta, a potem z wolna przechodzi w milczenie,
I widzisz poza każdą twarzą coraz głębszą pustkę
I wzrastające przerażenie - że nie ma o czym myśleć;
Lub pod narkozą, gdy umysł jest świadom, lecz świadom niczego;
Powiedziałem do duszy mej, bądź spokojna, czekaj bez nadziei,
Bo byłaby nadzieją niewłaściwych rzeczy; czekaj bez miłości,
Bo byłaby miłością niewłaściwych rzeczy; jest jeszcze wiara,
Lecz wiara, nadzieja i miłość - wszystkie są w oczekiwaniu.
Czekaj bez myśli, bo nie jesteś gotowa do myśli:
Tak że ciemność będzie światłem, a bezruch tańcem.
Szept wartkiego strumienia i zimowa błyskawica.
Dziki tymianek nie dostrzeżony i leśna poziomka,
Śmiech w ogrodzie, zachwyt zdwojony echem,
Nie utracony, lecz wymagający - wskazujący na udrękę
Narodzin i Śmierci.

Mówisz, że powtarzam
To co mówiłem uprzednio. Powiem to raz jeszcze.
Czy mam to powiedzieć jeszcze raz? Aby dotrzeć tam,
Aby dotrzeć tu, gdzie jesteś, aby wyruszyć stamtąd, gdzie ciebie nie ma,
Musisz iść drogą, na której nie ma ekstazy.
Aby dotrzeć do tego, czego nie wiesz,
Musisz iść drogą, która jest drogą niewiedzy.
Aby posiąść to, czego nie posiadasz,
Musisz oddać to, co posiadasz.
Aby dojść do tego, czym nie jesteś,
Musisz iść drogą, na której nie ma ciebie.
A to, czego nie wiesz, to jedyne, co wiesz
A to, co posiadasz, jest tym, czego nie posiadasz
A tam, gdzie jesteś - nie ma ciebie wcale.

IV
Jedynym zdrowiem jest choroba
Jeśli słuchamy konającej siostry,
Która nas nie chce zadowolić,
Lecz przypomina naszą i Adama klątwę:
Aby ozdrowieć, musimy umierać.

Ziemia jest naszym ogromnym szpitalem,
Który milioner zrujnowany wzniósł,
Gdzie każdy zdrowy umiera powoli
Wśród absolutnej ojcowskiej kontroli,
Która nas nie opuści, lecz w końcu wyzwoli.

Od stóp do kolan pełznie mróz
Gorączka śpiewa w mózgu zwojach.
Aby się ogrzać, muszę marznąć,
Dygotać w czyśćca lodowatych zdrojach,
Których różami płomień, a cierniami dym.

wtorek, 22 kwietnia 2008

profesor chory... fatalnie!

niedziela, 20 kwietnia 2008

Z pamiętnika młodego hydraulika (wpis pierwszoosobowy)

Kochany pamiętniczku, wyjazd do Warszawy był bardzo udany. S2 w czasie jazdy podjarał mnie mocno lyrics Born puszczając kawałki tego Japońca. Podróż szybka, przy dobrej muzyce. Z Zającem wkurwialiśmy Szymka paląc w samochodzie, ale ogólnie miło było i śmiesznie dość. Po przyjeździe do stolicy pojechaliśmy na próbę, profesor robił za Poga, bo Karol nie przyjechał. Nie no, ogólnie fajnie zobaczyć taką próbę w profesjonalnym chociaż niedokończonym studiu.  Później trochę pojeździliśmy z Zającem i Szymkiem po mieście, na koniec koło 24 wysiadłem przy Ratuszu i nie mogłem kupić biletu na metro! I pytam takiego dziadka co tam sprzątał akurat co mam robić, bo nie mam biletu i nie ma gdzie kupić, a on mówi: przeskakuj. I to była fenomenalna rada, bo akurat zdążyłem na metro, następne miało być dopiero za 30 minut! Zajechałem więc do brata, tam szamka, lulu. W sobotę wstałem o 11, obejrzałem ten film Cohenów co to dużo oscarów w tym roku dostał, potem połaziliśmy z bratem trochę po mieście, szkoda że pogoda taka chujowa była, no ale cóż. Powrót do domu na krótką drzemkę, a o 20 znów wyjście pod arkadię, gdzie ustawiłem się z Adusiem (pamiętacie go? to ten z dłuższymi włosami co do Loftu śmigał ze mną ze 2-3 lata temu). Aduś miał trochę problemów z canarinhos i musiałem troche poczekać, w międzyczasie szamka i zwiedzanie empiku, jak na prawdziwego wsiura przystało. W końcu dotarł Aduś z kolegą jednym i pojawił się kolejny problem, gdyż żaden z nas nie wiedział gdzie jest owa osławiona Piekarnia. Na przejściu spotkaliśmy jednak dziewczę, które powiedziało że wie, i że też tam idzie. Poszliśmy więc za nią. I idziemy, idziemy, idziemy po błocie, mokniemy w deszczu, aż zaczęły nas targać wątpliwości czy aby na pewno dziewczę owe wie co się dzieje. Otóż nie wiedziało. Na szczęście kilka telefonów wyjaśniło sytuację, musieliśmy sie trochę cofnąć, ale w końcu trafiliśmy do klubu. Impreza zajebista, od początku do końca. Koncert Wocc mega, chyba najlepszy na jakim byłem w życiu, fo' real. Ogólnie stałem pod samiuśką sceną, chodziłem po szkle ( z rozbitych pucharów - a propo dobry motyw z parafrazą 'uderz w puchara', za długa dygresja, shit), skakałem, machałem rękami. Do uzyskania miana prawdziwej grouppie zabrakło tylko piskliwych krzyków. Na koniec jak Tet, Pogz i Duże Pe zaczęli fristajlować musiałem podnosić swoją szczękę z ziemi bo za mocno mi opadła. Mega, dawno nie widziałem takiej walki (choć w sumie troche sparing to był między Pe a Tetem). W każdym razie utwierdziłem się w przekonaniu, że Tetris jest obecnie najlepszym raperem w kraju. Do tego kawałki z nowej płyty miazga, zwłaszcza ekshibicjonistyczne trochę "na tacy". Żywy band pokazał, że got skillz, choć na próbie niektóre kawałki brzmiały trochę lepiej. zajebisty motyw z aranżami podkładów do guns are drown rootsów i troy piotrka skały. Ogólnie duże propsy, zwłaszcza perkusiście, który niszczył. Tort na klawiszach non stop uśmiechnięty, o to chodzi. A na gitarze basowej grał młodszy brat Hauy! jak znajdę gdzieś zdjęcia z koncertu (bo myślę że się pojawią jakieś) to sami zobaczycie!
Ogólnie po koncercie profesor napił się urodzinowej wódki Tetrisa, pozamulał trochę siedząc na chilloucie, a około godziny 4 wyjechalismy spod klubu, z pogiem jako kierowcą. Dobry był motyw jak mój brat prowadzi Poga do swojego mieszkania:
- zaraz będziesz musiał skręcić w lewo
- to ja zjade na lewy pas (zjeżdża, jedzie tak z 40-50 metrów, brat patrzy zdziwiony)
- ale to dwukierunkowa ulica
- 0o kurwa!
Na szczęście później już jechał zajebiście i w 2h z paroma minutami byliśmy w Bialymstoku. Byłoby szybciej pewnie ale mieliśmy mały problem ze stacyjką i z Zającem (właścicielem auta), który spał sobie w najlepsze, mimo wszelkich prób przywrócenia mu przytomności. Jakoś trochę po 6 byłem już w domu i wkrótce przystapiłem do 9-godzinnego lulu.

piątek, 18 kwietnia 2008

wuwua - miasto rapu miasto przestępstw!

Profesor zaraz wyjeżdża do wawy do brata i na koncert, krzyż na drogę, powrót w niedzielę najpewniej.  Elo elo!!

ekipa!!

Cóż za fantastyczny wieczór! Jak za starych dobrych lat! Dawno profesor tak dobrze i tak aktywnie nie spędził czasu. A więc zaczęlo się w pubie amigos, gdzie zaprosiła profesora urszula, i gdzie koledzy profesora zajęli miejsca przeznaczone dla koleżanek orszuli. ogólnie fajnie tam było, mi przynajmniej sie podobało, ze względu na towarzystwo głownie. Wielu osobom profesor pomachał, pare kufli pękło. Potem na kebab pyszny, na który czekaliśmy stojąc przed policyjną furgonetką z browarami w kieszeniach. I niecny plan hauasa by perfidnie przed policajami pic browar poprzez uzycie slomek. szamka, tunel. w tunelku kradziony browarek i zmułka. potem do tadzika, do tadzika, do tadzika!! który był zamknięty!! co to za całodobowy ktory o 24 jest zamykany??? do chuja. poniosłem srogą karę. eskortowany do centrum. a jego imię legion. samochody, zmyłki. ucieczki i hawass poskramiacz marcinków. a potem pytox żartowniś. sie wkurwiłęm nawet trochę i byłem bliski spuszeczenia wpierdolu winowajcom, lecz wtedy na ich szczescie okulary sie odnalazly. a zgubil sie zegarek. i po krótkim pościgu śię znalazł. tak. i pare browarków w parku o 1.30 w nocy. małe spierdalanko od policji w wykonaniu hawassa i pascala. Ogólnie znów byliśmy EKIPĄ!!! prawdziwą ekipą! a profesor był lidlem! tzn liderem. Po raz pierwszy od roku chyba byliśmy ekipą!! profesor jest podjarany.
i teraz specjalnie dla moich towarzyszy niech cały blok słucha utworu FABE - On ma dit!!!!!!!!! Bo ogólnie Fabe profesorowi bardzo się z okresem liceum kojarzy. Zwłaszcza z jesienią 2004. I też płyty Fabe prof zarzuci sobie na sen.
a jutro warszawa, będzie fajnie, tylko najpierw trzeba wstać o 5 przeczytać na adl teskty, pójść na francuski, wykład i adl, ale damy radę profesorze!

czwartek, 17 kwietnia 2008

profezor nozdradamuz

HA! Ten sam problem, który przedstawił profesor w popszednim poście został tez ukazany w najnowszym odcinku south parku!! Oto do czego zmierza internet!! Ogólnie ładna parodia i am legend. To też znak, że myslenie profezora zgrało się już z myśleniem treya parkera. I profesor utwierdzil sie tez w przekonaniu istnienia czegos takiego jak myślenie globalne, ale sam jeszcze nie potrafi tego dorbze zdefiniować i opisać. Chodzi o niezależne, nieznane sobie jednostki, które w następstwie jakiegoś wydarzenia reagują w analogiczny spośób nawet nie bedąc świadkiem tego wydarzenia, nawet nie wiedząc o jego wystąpieniu. Np wychodzi south park, i profesor i cała grupa innych podobnych mu frustratów nie oglądając go niezależnie dochodzi do wniosków, które wynikają z tego właśnie odcinka. I nawet rozmawia z internetem jak w rzeczonym odcinku, to niesamowite. I pojawia sie tam sformułowanie podobne do tego, którego użył profesor! Zjawisko to było już kiedyś opisane na przykładzie jakichś małpek z wysp tropikalnych.

profesor jest internetem!

Od tej pory możecie być na bieżąco z aktualnie słuchanymi przez profesora utworami muzycznymi, gdyż zaprzedał się (sprzedajna dziwka!) portalowi Lastfm i teraz klikając na link http://www.lastfm.pl/user/dragonescu/ możecie obserwować jego poczynania! Jak w małym big brotherze! tzn. nie średnim big brotherze tylko big ale w mniejszej skali, mniejsze są punkty odniesienia, jasne?
I teraz profesor zadaje pytanie: dokąd zmierzasz internecie?! Do całkowitego zerwania z prywatnością, z indywidualnością realną, niekreowaną na szklanym ekranie (teraz już raczej ciekłokrystalicznym)? Czy strach przed samotnością popchnie ludzi w totalny ekshibicjonizm wirtualny który będzie formą kompensacji? Czy to już matrix w dojrzałej formie czy dopiero jego wstępna faza? Czy, internecie, zmierzasz do skarlenia ludzi, do wykreowania w nich całkowitej nieporadności w świecie realnym, do uzależnienia ich od siebie w stopniu totalnym, do stworzenia sztucznych osobowości, takich jak osobowość profesora i rozmytych charakterów w świecie realnym? Czy zmierzasz do stworzenai sytuacji w której ludzie będą mogli myśleć już tylko poprzez edytor tekstów, tak jak profesor? Do tego zmierzasz internecie!??? Odpowiedz!!!
Napiszę o tym piosenkę hyphopową.

niedziela, 13 kwietnia 2008

profezor iz back!

Wreszcie profesor może wykrzyknąć "yeah! I'm back!" i wyskoczyć w gore z wyciagniętą pięścią niczym Mr Garrison z najnowszego odcinka SP. Musze Wam powiedzieć, że profesor musiał ostatnimi czasy ograniczyć swoją internetową działalność z wielu różnych powodów. Problemy z pewnym fanatycznym kibicem Jagielloni, intensywnie przeżyty piątek, sobotnia wycieczka w malownicze rejony północnej bialostocczyzny (w lasach kwitną już przebiśniegi i przylaszczki!), szkalowanie profesora na naszej klasie oraz lewackie ataki na moralny autorytet profesora, pana Wojtka Cejrowskiego, które profesor musiał (musi?) odpierać - to wszystko razem złożylo się na ten krótki zastój. Dzisiaj krotko, bo już jest późno. Jutro wstać wcześnie trzeba i ruszyć do biblioteki, spędzić tam kilka pracowitych godzin po czym ruszyć na Świerkową i spędzić tam kilka bezczynnych godzin..
Ogólnie tym tygodniu Profesor musi zaprzyjaźnić się z Żeromskim i pogłębić znacząco znajomość (na razie bardzo słabą) z Leśmianem. No i będzie musiał też skłonić głowę przed Bergsonem i przesiedzieć wiele godzin w czytelni.

środa, 9 kwietnia 2008

rój!!

dzisiaj profesor stoi sobie spokojnie na przystanku przy ratuszu i wtem przyskakujedo niego natrętna pszczoła żadląca przez megafon! Więc szybko profesor, pełen strachu, wykrzyknął: mam bilet, mam karnet, mam bilet! Pszczoła popatrzyła na profesora nieufnie, zabzyczała przez megafon "dobrze!" i odleciała kilka metrów dalej szukać innej ofiary...
I dodać trzeba że profesor oczywiście skłamał odnośnie biletu, bo nie będzie marnował 20 zł żeby oglądać te wszystkie sprzedajne dziwki!
Profesor obawia się teraz, że gdyby (odpukać) ten wpis przeczytał jakiś fanatyczny kibic jagielloni jego życie mogłoby być zagrożone i zastanawia się czy by go nie wykasować zaraz.

wtorek, 8 kwietnia 2008

Zaraz profesor rusza pod ratusz, gdzie pozna najlepszego rapera w Białymstoku (obiektywnie patrząc na umiejętności i dokonania) - Cirę i kupi od niego jego nowy album. czy ktoś chce ubezpieczać profesora podczas tej trudnej misji?
To co, idziemy spać czy czekamy na świt? Na razie czas na szczęśliwe uderzenie na balkonie.
Profesorze, przypominam że nie masz już 16 czy 17 lat. Po prostu, w twoim wieku pewien typ wypowiedzi już nie przystoi, uwłacza ludzkiej godności i gustom czytelniczym. Styl emo jest nieadekwatny do twego wieku. Powinieneś skupić się na problemach stosownych i charakterystycznych dla osób płci męskiej po 21 roku życia czyli: jak szybko zarobić dużo pieniędzy, jakie ubrania sobie kupić, z kim napić się wódki w piątek czy też 'kurwa, kim jest Gosia?'. To są problemy 21latka. A nie jakieś wydumane egzystencjalne brednie. Oznajmiam więc: posty utrzymane w podobnym stylu co poprzedni uznam za niestosowne i nie będę one tolerowane. Dziękuję, nadworny estetyk, W. Tatarkiewicz.

wpis w stylu emo:

Co robić, co robić... profesorze, czemu nie urodziłeś się w peruwiańskiej dżungli albo na mongolskich stepach? Wtedy jedynym zmartwieniem twym byłoby zdobycie pożywienia żeby przetrwać, znalezienie kilku liści żeby na głowę nie padało i rozpalenie ogniska żeby w nocy nie zmarznąć. I byłbyś wolny! a tak musisz wynajdywać durne i całkowicie bezsensowne zajęcia, musisz się obracać w abstrakcyjnym świecie pojęć, musisz patrzeć w przyszłość, która wcale nie napawa cię optymizmem, a wręcz przeciwnie - dołuje cię i z tego powodu musisz patrzeć w przeszłość by uświadomić sobie błędy, które popelniłeś i które sprawiają, że jesteś tu gdzie jesteś a nie tam gdzie chciałbyś być. A przecież i tak jest już za późno! I najgorsze że łudzisz się że mogło być inaczej i że możesz jeszcze wrócić do przeszłości i wszystko zmienić! A to nie pozwala ci pójść do przodu niestety. C'est sans issue jak mawiał Akhenaton. Impas. Brak stałego gruntu, na niczym oprzeć się nie można bo szybko okazuje się to bezwartościowe i bez sensu. Do beztęsknoty i do bezmyslenia tęskno profesorowi! Do tego coraz częściej zdaje on sobie sprawę, że jest upośledzony w wielu sferach psychicznych, znacznie opóźniony w rozwoju i to nawet w tak zdawałoby się naturalnych kwestiach jak myślenie analityczne, chód i postawa ciała, mowa i wysławianie się (polonista!) a do tego jego inteligencja emocjonalna (w sferze kontaktów towarzyskich) jest wprost fatalna! No i pewność siebie której nie ma. Mentalnie mamy przejebane tej wiosny profesorze, mamy przejebane!

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Profesor się właśnie zastanawia jaki jest jego ulubiony kawałek o aborcji i dochodzi do wniosku, że ten tutaj! Sprawdźcie ten świeży joint naszego kolegi z liceum Pana Poga (ale nie tego z naszej klasy tylko tego z klasy C).
Z aktualności: wczoraj bilard w housie (sorry Pit, ale oni mnie zabrali z zaskoczenia z domu! a kiedy się zorientowałem co się dzieje było już za późno!). Ogólnie nikt nie tknął nawet alkoholu co jest zjawiskiem niepokojącym, chyba zaczęła się dorosłość, tylko kiedy? poza tym profesor olał dzisiaj szkołę i nie ruszył się nawet z domu gotowy stawić czoła konsekwencjom swej decyzji. A ponadto profesor ściął w końcu niedobitki włosów (z głowy) bo już go wkurwiał kontrast między tymi jednocentymetrowymi sterczącymi skurwielami a szlachetnymi i coraz większymi zakolami. Znów ludzie będą się bać profesora uważając go za niedobrego neimiłego skina ale przysłowiowy chuj z tym.

czwartek, 3 kwietnia 2008

post mortem

profesor właśnie wrócił z kilkugodzinnego różańca. I od razu uspakajam - profesor nie należy do żadnej oazy, stowarzyszenia świadków Jehowy, bractwa różokrzyżowców ani kółka różańcowego mężczyzn ze wsi Białystok. Jednak, jako że zmarł jego wujek (właściwie to wujek jego ojca), który często go odwiedzał i lubił go (lubił cię profesorze! :( pamiętasz jak sadziliście dęby w małym lasku? miałeś wtedy z 5-6 lat! albo jak rwałeś czereśnie u niego na Bukowej? Każda miała w środku robaka! a jak posmakowałeś u niego pierwszy raz w życiu alkoholu bo wlał ci do szklanki wina i powiedział rodzicom twym że to sok porzeczkowy? i jak ci smakowało! na pewno pamiętasz! a pamiętasz jak go spotkałeś 3 miesiące temu pod biblioteką? Ledwo już wtedy chodził, ale mówił że jeszcze odwiedzi twoich rodziców wiosną...) profesor czuł się zobowiązany złożyć mu chociaż kilka godzin swojego czasu w ofierze. Miał 84 lata, słuszny wiek, dopiero jakieś pół roku temu zaczęły się u niego problemy ze zdrowiem wcześniej śmigał po mieście bez żadnych ograniczeń. Ogólnie to bardzo ciekawa postać była - typowy przedstawiciel złotej przedwojennej młodzieży polskiej, człowiek o wysokiej ogładzie towarzyskiej, kulturze osobistej, sporej erudycji, zaciekły antysemita (który sie tego nie wstydził), rozwodnik i samotnik z wyboru, architekt o pewnym uznaniu w Białymstoku, m.in. zaprojektował kościół w którym będzie miał jutro pogrzeb czyli św. Kazimierza (nie mów że brzydki! nowatorski i ekonomiczny!), do tego sporo innych budynków, np. ten bank na skrzyżowaniu Lipowej z Sienkiewicza...
I korzystając z okazji profesor wklei jeden z najlepszych, najbardziej trafnych i przejmujących wierszy jakie wydała literatura polska: Bolesław Leśmian - Do siostry

Spałaś w trumnie snem własnym, tak cicho, po bosku,
Nie wiem, czy wszystkich naraz pozbawiona trosk?
W śmierci taka zdrobniała, niby lalka z wosku...
Kocham ten ubożuchny, ten zbolały wosk!

Trup jest zawsze samotny! Sam na sam z otchłanią!...
A właśnie ja - twój brat -
Suknię Tobie sprawiłem za dużą i tanią,
Suknię - na tamten świat!

W każdym zgonie tkwi zbrodnia, co snem się powleka.
Chociaż zbrodniarza brak...
Wszyscy winni są śmierci każdego człowieka!
O, tak! Na pewno - tak!

Winnych wskazać potrafię!... I nikt się nie broni!...
I ten - i ta - i ów!...
I ja sam! Ja - najbardziej, choć wiem, że i oni!
I ja - i oni znów...

Wina wszystkich naokół - milcząca, zbiorowa,
A my mówimy: los!
Niech od złego Bóg żywych i zmarłych zachowa!
Módlmy się o to w głos!

Tak się lękam, że jesteś wciąż głodna i chora,
Że złą otrzymam wieść -
I że przyjdziesz zza grobu któregoś wieczora
I szepniesz: "Daj mi jeść!"

I cóż wtedy odpowiem? Nic mówić nie trzeba!...
Niech mówi za mnie - Bóg!
Siostro! Już w całym świecie nie ma tego chleba,
Co by Cię karmić mógł!

Trumna twoja spoczęła w ciężarowym wozie,
Pamiętam nudny wóz.
A była niedorzeczność i drwina w tej zgrozie!
I był nieludzki mus!

Bałem się, że Cię żywcem oddamy mogile
W złym, letargicznym śnie.
I ktoś wtargnął do wozu i rzekł, że się mylę,
I uspokoił mnie.

Czekałem, aż wóz ruszy, by wlec Cię do miasta...
W skwar słońca skrzypnął wóz.
Drgnęła trumna, a była godzina dwunasta.
Żelazny zagrzmiał kłus!...

I sam nagle w tym słońcu musiałem pozostać.
Patrzyłem szynom w ślad...
Świat się zmniejszył na zawsze o twą drobną postać,
I zmalał cały świat!

I myśl wątła do mojej wsnuła się żałoby,
Niby pajęcza nić,
Myśl, że nie ma na świecie tak drogiej osoby,
Bez której nie można żyć!

Noc, przy zmarłych spędzona nazywa się - pusta!
Brak tego, o kim łkasz...
Zgniją oczy - i wyraz tych oczu - i usta.
Śmierć patrzy w kość, nie w twarz!...

Wiem, że gnijesz nabożnie i że wśród ciemnoty
Pośmiertny dźwigasz krzyż.
Lecz nie śmiem do podziemnej zaglądać Golgoty,
By sprawdzić, jak tam spisz?

Trup trzeźwieje - wyzuty z krwi i upojenia!
Już złudzeń - ani krzty!
A może Bóg omija twój zgręz bez imienia
I nie wie, że to - Ty?

Boże, odlatujący w obce dla nas strony,
Powstrzymaj odlot swój -
I tul z płaczem do piersi ten wiecznie krzywdzony,
Wierzący w Ciebie gnój!

kfiatki rosnou jusz na śrutmiejskich łonczkach!

No profesorze! Profesorze! Wstydziłbys się swojego lenistwa profesorze! Nawet na blogu nie raczysz zrobić czegokolwiek i wegetujesz tak sobie: szkoła(albo i nie)-komputer-sen. Nie nudzi cię ten rytm? Przecież monotonia zabija! Profesorze! Uaktywniłbyś się chociaż na blogu, napisał ze dwa zdania jak ci się żyje, co cię denerwuje, co cię cieszy, czego nie zrobiłeś i co cię smuci. Napisałbyś że chujowo ostatnio jest z samopoczuciem, mimo że wiosna przyszła i dotknęła cię w czółko, napisałbyś, że cieszysz się bo niedługo drzewa się zazielenią i bedziesz mógł skonsumować jakieś młode liście kasztanowca. Napisałbyś, że w piątek popiłeś trochę na końcu świata w nowym lokum Młodego, że sporo ludzi było, sporo wódki i kanapek nawet. Napisałbyś że w szkole zmuła, że wkurwia cię jakiś typ z bloku naprzeciw bo włączył manieczki i myśli chyba że profesor wyjdzie zaraz na balkon i będzie tanczyć półnagi, dureń jeden! Zaraz mu wypierdolę El-P na cały regulator zobaczymy kto wygra to starcie! Napisałbyś profesorze, ze kwiatki już kwitną na śródmiejskich łączkach i trzeba uważać żeby ich nie zdeptać idąc na skróty. No napisałbyś o tym profesorze, napisałbyś cokolwiek, pomyślałbyś może przez chwilę... Ale ci sie nie chce parszywy leniu!

czwartek, 27 marca 2008

njus

Do profesora dotarła właśnie płyta Lost Boyz - Peace, Love (I love Pis) and napiness i w końcu będzie mógł śpiewać me and my crazy world nie włączając komputera! Ważne jest też od kogo profesor nabył tą wspaniałą oldschoolową płytę: otóż sprzedawcą był legendarny polski producent hyphopofy Waco, odpowiedzialny za bity w tak znanych utworach jak ten, ten i zwłaszcza TEN!! Ogólnie polski oldschool, na bank znasz te kawałki, także respektuj.
A, i jeszcze profesor przetrwał dziś pierwsze starcie z gimnazjalistami!! Z początku nie chcieli współpracować ale z czasem (Profesor ujął ich swym urokiem wewnętrznym) się otworzyli i jakoś to wyszło. Dobrze że partnerem profesora był najlepszy student na roku, wyposażony przy tym w niebywałe poczucie humoru, które przynajmniej raz uratowało profesora przed kompromitacją! Ogólnie piąteczki dostaliśmy, plus propsy od p. Pogorzelskiej i p. metodyczki także lipy nie było. A i nawet profesor zawitał na chwilę do czytelni, po raz pierwszy w tym semestrze! Brawo profesorze!
A teraz czas na drzemkę.

środa, 26 marca 2008

nie na temat!

Ja 20:10:27
Pascal narysowal mi mapę
Ja 20:10:41
i oznaczył na niej punkt w kórym moglibyśmy powitać świt!
Haua 20:10:46
HAHAHAHHAHAHAHAHD::D:D:D:D:D
Ja 20:10:47
możemy spróbować
Haua 20:12:16
Nie czuję tego.
Ja 20:12:50
:((((((
Ja 20:13:08
czy uważasz że jesteśmy już zbyt dorośli i drzwi do narni się przed nami nie otworzą??
Haua 20:13:28
Nie.
Ja 20:14:15
ale może spotkamy chociaz trzech króli - kacpra, melchiora i aragorna??
Haua 20:14:33
HAhaha :D
Ja 20:14:54
musismy spróbować!!
Haua 20:15:10
Słyszałem, że się pokłócili, bo ustalili, że prezenty będą do 5$ a jeden przyniósł złoto.
Ja 20:15:28
hahaha ;d
Ja 20:15:41
poszedł na łatwiznę ;p
Haua 20:15:53
:PP
Ja 20:17:12
chociaż można go zrozumieć, dziś ciężko dogodzić gustom, więc postanowił dać hajs żeby dzieciak nie miał pretensji, że dostał paczkę herbaty a nie porcelanowego słonika
Haua 20:17:55
Dzieciak jeszcze za bardzo nie miał nic do gadania.
Haua 20:18:41
a swoją drogą, co oni zrobili z tym złotem potem?
Ja 20:18:41
w sumie fakt, a więc chodziło tu o zaspokojenie wymagań rodziców
Ja 20:19:04
pewnie opłacili wynajęcie stajenki :p
Haua 20:19:51
:P
Ja 20:20:19
kurwa, mieliśmy rozmawiać o imprezie u młodego a rozmowa zeszła na tematy biblijne ;d
Haua 20:21:11
Jak to się stało? :PP

sobota, 22 marca 2008

hepi Ister! czyli o święcie jajek i dyngusów

Profesor da się ponieść ogólnonarodowej euforii składania sobie życzeń świątecznych i skorzysta tu z okazji by złożyć wszystkim swoim czytelnikom - a więc najwierniejszym przyjaciołom - życzenia szczęśliwego święta jajka, błogich dni spędzonych w bezstroskim letargu i połamania dyngusów w lany poniedizałek, który z pewnością nie będzie w tym roku tak udany jak ubigłoroczny!

środa, 19 marca 2008

urywek z Borgesa

fragment z jednego z opowiadań Borgesa, który wstrząsnął ostatnio profesorem:
"Wiara w Zahira jest islamiczna i datuje się od XVIII wieku (odrzucając wyjątki opisywane przez Zotenberga). Zahir znaczy po arabsku oczywisty, widzialny; w tym znaczeniu jest jednym z dziewięćdziesięciu dziewięciu imion Boga; lud na obszarach muzułmańskich tak nazywa "istoty lub przedmioty o przerażającej właściwości, która sprawia, że nie można o nich zapomnieć i których obraz w końcu doprowadza ludzi do obłędu". Pierwsze niekontrowersyjne świadectwo pochodzi od Persa, Lutf Alego Azura. Na kartkach słownika biograficznego, zatytułowanego "Świątynia Ognia", encyklopedysta ów i derwisz opowiada, że w jakiejś szkole w Szirazie istniało miedziane astroabium "zbudowane w taki sposób, że kto raz na nie spojrzał, nie mógł już o niczym innym myśleć, wobec czego król kazał wrzucić je na dno morskie, ażeby ludzie nie zapomnieli o wszechświecie". Obszerniejsze jest sprawozdanie Meadows Taylora, który słiżył u nizama Hajdarabadu i napisał znaną powieść pt. "Confessions of a Thug". Około 1832 roku Taylor usłyszał na przedmieściach miasta Bhuj niepowszednie wyrażenie: "ujrzeć Tygrysa" aby określić obłęd albo świętość. Powiedziano mu, że odnosi się to do magicznego tygrysa, który stawał się zgubą tych, co go ujrzeli choćby z bardzo daleka, bowiem nie mogli przestać o nim myśleć do końca swoich dni. Ktoś dodał, że jeden z tych nieszczęśliwców uciekł do Mysore, gdzie w pałacu wymalował podobiznę owego tygrysa. W wiele lat później Taylor zwiedzał więzienia tego królestwa. W więzieniu Nittur gubernator pokazał mu celę, gdzie na podłodze, murach i sklepieniu (w jaskrawych kolorach, które czas wysubtelnił, nim je zatarł) jakiś muzułmański fakir wymalował coś w rodzaju nie kończącego się tygrysa: tygrys ten składał się w sposób wręcz zawrotny z wielu tygrysów, przecinały go tygrysy, był porysowany tygrysami, zawierał w sobie morze i Himalaje, i wojska, które też były tygrysami. Malarz umarł przed wielu laty w tejże celi; pochodził z Sind, a może z Gudżarat i jego pierwotnym zamiarem było nakreślenie mapy świata. Ślady tego projektu widać było na monstrualnym obrazie. Taylor opowiedział tę historię Muhammadowi al-Jamani z fortu William; ten mu odrzekł, że nie istnieje stworzenie na ziemi, które nie miałoby skłonności by stać się Zaheerem, ale że Najlitościwszy nie zezwala, aby były nim jednocześnie dwie rzeczy, skoro jedna wystarcza, aby fascynować tłumy. Powiedział, że zawsze istnieje jakiś Zahir, że w Wiekach Ignorancji był nim bożek imieniem Ja'uq, potem zaś prorok z Chorsanu, który używał welonu wyszywanego kamieniami albo złotej maski. Powiedział też że Bóg jest niezbadany."

gettin grown



prezent urodzinowy od Profesora :P utwór o dorastaniu :D

szto lat!

Blog Profesora jest dziś świadkiem niecodziennego wydarzenia! Otóż dnia 19 marca 2008 roku 21 lat ukończył Steven! To już słuszny wiek, więc Profesor składa mu najlepsze życzenia, życzy mu wielu ładnych koleżanek, pożywnej wódeczki, grubego portfela i wolnego czasu! Szczęśliwego nowego, 22 roku!!

wtorek, 18 marca 2008

what da f*ck!?

Profesor musi wyrazić publicznie swoje wkurwienie spowodowane zajściem anomalii pogodowych. Coś się chyba Matce Naturze pomieszało w rozpiskach, no bo kto to słyszał, żeby w miesiącu wiosennym padał śnieg? To jest niepokojące zjawisko, koniec świata i planeta Nibiru najwyraźniej jest coraz bliżej!

make or take


by wzmocnić self confidence przed wyjściem z bezpiecznego schronienia

Dobry sen wszystkim!

Profesorowi właśnie przyśniło się, że był tygrysem i wszedł do podziemi jakiejś zajebistej indyjskiej świątyni i tam nagle podziemia stały się lasem i sawanną i ze wszystkich stron zaczęły go otaczać lwy! Profesor doda że miał ludzkich towarzyszy i sam też wkrótce przemienił się w człowieka i uciekał w kaloszach przed lwami, potem wpadł na pomysł by zdjąć buty bo w błocie zagrzebywały się nieco i spowalniały ucieczkę. Więc biegł profesor boso po błocie w zalesionych podziemiach indyjskiej świątyni uciekając przed stadem lwów. Cóż za piękny epicki obrazek! Profesor doda, że jemu udało się umknąć, jego towarzyszom jednak, lordowi Chamberlain i jego uroczej żonie, nie udało się uciec :(
ogólnie profeosor podejrzewa że sen ten został spowodowany wypiciem zielonego piwa wczorajszego wieczoru... a może to od kawy? nieważne, ważne że profesor się obudził i może iść już na uczelnię!

niedziela, 16 marca 2008

Jak minął weekend Profesorze?

Otóż weekend zaczął się w piątek około godziny 10, wtedy też Profesor zaczął pić piwo z Piotrkiem z roku (za dużo Piotrków!). Wiele puszek pękło do godziny 17, kiedy to dołączyło do nich dwóch towarzyszy i o godzinie 20 wszyscy ruszyli pędem do metra, co zaowocowało zadyszką i złym samopoczuciem Piotrka. W centrum, by zaoszczędzić na akcyzie postanowiono spożyć puszki w jakimś ustronnym miejscu, zdala od przechodniów i policji, jednak miejsce które wybrano nie okazało się tak ustronne za jakie się podawało i konieczne okazało się małe spierdalanko i zmyłka w postaci okrążenia śmietnika. Browary dokończone zostały na schodkach pod metrem. W metrze stać było profesora tylko na jedno piwo które wypił zaraz na początku (idiota!), później już tylko palił, gadał głupoty, wymieniał korespondencję z Pascalem, tańczył pierwszy raz od 3 lat (Robix rox) i szukał ofiary (Japonki w mundurku), która postawiłaby mu piwo. Niestety, z powodu braku funduszy i ulotności alkoholu, który miał we krwi czuł się skrępowany i około godziny 24 opuścił klub. Szybko zastanowił się co dalej, wykonał telefon, a następnie udal sie do pubu Amigos (gdzie trwała urodzinowa impreza Wilka - wódeczka, drineczki, piweczko, heeeej!) z nadzieją że tam ktoś postawi mu zimne, pożywne piwo. Niestety! Nadzieje jego okazały się płonne i spłonęły w słomianym ogniu - koledzy go zawiedli, a zwłaszcza zawiódł go kuzyn na którego tak przecież liczył! Z tego powodu musiał zajść incydent, po którym bukiet otrzymany przez Michała nie mógł już zamoczyć łodygi w pysznej, źródlanej wodzie. jakoś po 1 ekipa opuściła amigos, by postać 10 minut przed i niechcący zobaczyć, jak najebany cżłowiek wychodzi z tego samego klubu co oni i odlewa się na środku drogi miejskiej (cios). Potem głos rozsądku powiedział 'marsz do domu' i to też wszyscy uczynili. W drodze powrotnej Profesor z Pascalem śpiewali przeboje Popka, a profesor, jako młody buntownik walczył z systemem poprzez wyrzucanie 2-groszówek na ulicę, którą rządzi pieniądz!
A w sobotę profesor siedział przed kompem i grał w pokera, a w niedzielę siedział przed kompem i do godziny 18 próbował zabrać się do nauki na jutrzejsze kolokwium z psychologii.