czwartek, 31 lipca 2008

Big Pun - I'm not a player

klasyk! Najgrubszy raper świata, którego styl rymowania jest teraz kopiowany (może za mocne słowo, ale wyraźne inspiracje, jawne odwołania) przez najlepszych rookies amerykańskiej sceny, jak Termanology np czy Rugged Intellect.

wtorek, 29 lipca 2008

Hiphopkemp? TAK!!

Aha, no i mam już bilet na HiphopKemp, także do zobaczenia w Hradec Kralove za jakieś dwadzieścia trzy dni! jeśli wciąż się wahasz przypominam:
- Atmosphere
- Looptroop
- Rootsi, znani też jako najlepszy koncertowy zespół hiphopowy
- Brother Ali
- Mr Lif z Ak'iem
- Pharaoh Monch
- Masta Ace ze swoimi przydupasami
- Zion I
- Snowgoons z Niemiec, ich płyta to chyba największe pozytywne zaskoczenie tego roku
- Leeroy z Saian Supa Crew
- Bahamadia, Yarah Bravo, Ste Strauss (!! pamiętasz jeszcze jej płytę? i ten numer z Shurik'nem? klasa), raperki które teraz trzęsą mocno sceną: Eternia i Invisible i kilka innych już mi nieznanych,
- masa innych, których już nie chce się wymieniać, bo nie darzę ich aż taką sympatią jak tych wymienionych powyżej.
Aha, i jeśli jesteś jeszcze z gimnazjum to OSTR, jeśli jesteś osiedlowym hardcorowcem i lubisz imprezy techno to jeszcze Sokół i Pono, a jeśli palisz cygaretki i chodzisz w garniaku do klubów to jeszcze 247

Tvp kultura. Odcinek 2: BlacKout

- Dobry wieczór Profesorze, tak się ostatnio zastanawiam, czy widziałeś ostatnio jakieś ciekawe filmy? Wiesz, taki film, który naprawdę cię poruszył, ciekawy zarówno pod względem fabularnym jak i estetycznym?
- Dobry wieczór, oczekiwałem tego pytania i bardzo mnie ono cieszy, gdyż właśnie dzisiaj mialem przyjemność obejrzeć Blackout, film z tego roku, skupiający się na kilku odrębnych historiach ludzi mieszkających obok siebie, rodzaj witrażu przez który można spojrzeć na życie czarnej społeczności jednego z zakątków Brooklynu. Muzyka i klimat rzuciły mnie kolana, z których dopiero teraz powoli wstaję.
- A na czym dokładnie koncentruje się wątek fabularny?
- jak już mówiłem, są to głównie krótkie wycinki z dwóch dni kilku wybranych mieszkańców dzielnicy, różne problemy, różne drogi, różnie pragnienia. Później głównym wątkiem staje się awaria prądu, która na kilkanaście godzin paraliżuje Nowy Jork (zdarzenie, zdaje się, autentyczne). Jest to pretekst do spojrzenia na problemy lokalnej społeczności. I tu mały minus dla filmu, bo wymowa moralna to w zasadzie nic nowego, tylko forma inna. Uważam też że używanie fachowych słów w opisie każdego naprawdę dobrego filmu jest bez sensu, i ten grzech jakże często i jakże bezmyślnie popełnia TVP Kultura. Czasem aż się rzygać chce od tych opisów, zawsze same superlatywy, wiesz suche słowa, pierdolenie bez sensu, że użyje mocniejszych słów. Tak jakby recenzent za wszelką cenę chciał wznieść się ponad samo dzieło, stworzyć pozór, że on to rozumie, że takie dzieło to naprawdę nic szczególnego, bo on jest w stanie streścić je w kilku słowach, jakże trafnie dobranych, pokazujących całą jego wartość! Wiadomo, jest to okazja by wyeksponować siebie, przeważnie poprzez ocenę przesadnie wysoką albo zbyt niską można łatwo pokazać swoją rzekomą błyskotliwość stając ponad dziełem, a zwłaszcza ponad czytelnikiem do którego skierowana jest recenzja, spychając równocześnie to dzieło na bok. I to jest problem krytyków wszystkich czasów. Wiadomo, że każdy popełnia takie błędy, na szczęście studia powoli uczą mnie pokory w patrzeniu na te sprawy,
- awaria prądu musi mieć duży wpływ na życie takiej metropolii jak Nowy Jork.
- wiesz ludzie chcą żyć normalnia, mają biurka, lodówki, sklepy, ubrania na półkach, towary na półkach, godziny pracy, rozrywki, klimatyzację, te wszystkie udogodnienia, o których się zapomina i nagle w ich uporządkowany, przewidywalny świat wkrada się nieporządek, bezład, ludzie nie wiedzą co zrobić, niektórzy wykorzystują sytuację, inni próbują przeczekać kryzys, dla jeszcze innych taki przypadek, takie wydarzenie staję się początkiem przełomu.
- wspominałeś profesorze o klimacie, czy klimat jest tak ważny w przypadku tego filmu?
- rzeczywiście, dawno nie widziałem tak klimatycznego filmu, niby nic szczególnego, żadnego nadużywania pustych efektow typu gra światłem, nadmiernego szafowania jakimiś pejzażami a jednak wrażenie totalne, podobne miałem oglądając pierwszy raz Falling down, który też praktycznie wyłącznie poprzez swój klimat nalezał przez długi czas do ścisłej czołówki moich ulubionych filmów. Druga sprawa to muzyka, która zresztą w dużej mierze buduje klimat tego0 filmu. Masakra, od pierwszych sekund filmu.
- Hip-hop?
- Nie, nie tylko, chociaż rzeczywiście większość jest oparta właśnie na brzmieniu związanymi z Hip-hopem, z tym, że w większości instrumentalnym. muzycznie blisko tego co robi Dj Shadow jeśli wiesz o czym mówię. Ogólnie muzyką zajął się wykształcony człowiek, swiadomy artysta i to potwierdza moje przekonanie, że kiedy prawdziwy muzyk sięgnie po środki oferowane przez Hiphop, odrzuci całe swoje uprzedzenia gdzieś w kąt może powstać naprawdę fascynująca rzecz. Hiphop ma ogromny potencjał, wciąż nieodkryty, nieuświadomiony. Ostatnio się zapętla, ale jeszcze zdąży się rozwinąć.
- główni bohaterowie?
- jest ich wielu wiadomo, gangsterzy w bandamkach z cornerów, czarni rasiści z gnatami, matrony, niewierni mężowie, no i mnóstwo zwyczajnych, porządnych ludzi. Ale warto wspomnieć o dwóch postaciach, które sa kluczem do wymowy moralnej filmu, nie są jednak najważniejsze w kontekście całego dzieła. Pierwszą jest CJ, młody chłopak z zasadami i dużymi perspektywami, łączący drogi wszystkich bohaterów, drugą jest bezdomny, uliczny prorok albo wariat który wypowiada najwazniejszy monolog w filmie. Wiesz, taka mieszanka Martina Lutera Kinga z tym gościem z Last poets. We need a messiah. Wiesz jeśli bedziesz na tą scenę patrzeć z dystansem nic tam nie zobaczysz, musisz pomyśleć, wejść w nią, wejść w film, zaangażować się bo można pójść na łatwiznę i wziąć to za moralizatorskie banały. W zasadzie te dwie postacie o których mówiłem są najbardziej konwencjonalne, ale na szczęście są bradzo rozbudowane, pogłębione i bardzo wiarygodne.
- Myślę że już wszyscy nasi widzowie spią, zadanie więc wykonane, dziękuję za wywiad i zapraszamy ponownie do tvp kultura profesorze!
- Również dziękuję, życzę dobrej nocy, be good, God bless.


Gdyby ktoś jednak jeszcze nie zasnął zaprezentujemy listę 10 najlepszych filmów widzianych w ciągu ostatniego roku przez profesora, więc:

1. Upside down
2. Chłopiec z latawcem
3. BlacKout
4. The beautiful country
5. Podwójne życie Weroniki
6. Trzy kolory: Niebieski
7. Los człowieka - rosyjski film z lat 50-tych
8. Szaman - też rosyjskie
9. Ładunek 200 - tutaj trochę na wyrost, ale niech bedzie, za surowość i nieschematyczność
10. Łowca androidów - reżyserka

Można by dodać jeszcze Labirynt fauna ale to już ponad rok temu widziane. Brown sugar, I Am legend i American gangster sie nie mieszczą, choć były blisko. W każym razie, jak zdążyliście zauważyć wszystkie filmy na liscie to dramaty, bo jak wiecie, wg profesora stworzenie dobrej sztuki polega przede wszystkim na umiejętnym wytworzeniu(złe słowo) wiarygodnej sytuacji dramatycznej, skonfrontowaniu odpowiednich bohaterów zdeterminowanych przez rózne "idee przewodnie"(ukłon w stronę Dostojewskiego no i Bachtina) albo postawieniu ich w sytuacji wyboru. jeśli sytuacja dramatyczna jest odpowiednio przygotowana, właściwie przemyślana cała reszta, wszystkie pozostałe elementy we właściwym czasie znajdą się na właściwym miejscu. Teraz już na pewno wszyscy śpią, kolejna misja tvp kultury zakończona powodzeniem!

sobota, 19 lipca 2008

weselicho!

Wakacje mijają, niedobrze gąsko, myślę, że trzeba opracować jakiś niebanalny plan spowolnienia czasu! Ale nie martw się detektywie, ani ty pingwinku Fanfanaru, wasza świadomość upływu czasu w żaden sposób się nie zmieni, zmiany muszą zajść wyłącznie w głowie profesora, bo jak powiadał pewien germański ksiądz-zakonnik który nawrócił sie na buddyzm 'czas jest jedynie ruchem świadomości'. Pięknie! Z tym że austriaccy i japońscy fizycy a także rolnicy znad Biebrzy się z tym niezgadzają! Ale to nic, to nic, czas może sobie istnieć obiektywnie ale sposób odczuwania go jest jak najbardziej subiektywny, więc zmieniając spsób jego oczuwania to właśnie ja, profesor, staję się władcą czasu! No wiadomo, różni się czas bakterii, czas dębu, czas muchy, czas Ulryka Jungengena i czas profesora, ale poprzez manipulowanie odczuwaniem własnego czasu profesor odniesie wrażenie że ma wpływ na czas obiektywny i to jest fantastyczna perspektywa! 
Dobrze, dość megalomańskich snów, wracamy przed ekran komputra. Więc dziś mamy w planie weselicho córki ciotczynej profesora, będą więc wódki i zakąski, szkoda że nie lubisz profesorze wódki, ani tańców, ani tłumów (tłum to więcej niż 5 osób), ani muzyki weselnej, ani wszelkich uroczystości rodzinno-towarzyskich bo bawiłbyś się znakomicie!
No i plany na wakacje które piekielnie przyspieszają upływ czasu
ferst - ktoś chętny na wyjazd do Wilna?? Przełom lipca/sierpnia
sekend - ktoś chętny na wyjazd do Czech około 20 sierpnia na kemp??
temczasem profesor idzie oglądać telewizor. Aloha!

czwartek, 3 lipca 2008

yk

Profesorze, jak mogłeś zapomniec o pijackiej czkawce, która męczyła cię ze 30 minut, była odporna na wszelkie środki zaradcze i przeszła dopiero kiedy popełniłeś dobry uczynek!

yesterday was a good day

wczo dobry dzień, wyjątkowo, a przynajmniej jego druga część. Początek wiadomo, wstajemy rano o 5.30 udajemy że sie uczymy ale tak naprawdę siedzimy przed kompem, słuchamy muzyki i przeglądamy profile na naszej-klasie (n/c), potem zamułka na uczelni i szybka edukacja, przyswajanie materiału z dwóch epok w ciągu dwóch godzin razy 3. co godzina na taras, obserwować ruch samochodów na placu Św. Choinki, który wcześniej zwan był placem uniwersyteckim. Potem wkurwienie, totalne zniechęcenie, no bo kurwa, czekanie na egzamin od 8.30 do 16 to lekka przesada. Ale ok, ok, opłacało się, przynajmniej się nauczył profesor i mógł nieźle nawijać podczas odpowiedzi, wena była co najmniej king konga, pytania też trafione także 5 w indeksie jak złoto. I standardowo na koniec: czemu pan sie na zajęciach nie udzielał? bo, kurwa nie chce mi sie czytać tych lektur i przekrzykiwać wszelkich kalafiorów! Towarzysz niedoli profesora na tych studiach, Piotrek S. również odpowiedział śpiewająco, więc jednak Piotrze nie jesteśmy tacy głupi jak myśleliśmy! No i wtedy podówczas temczasem oficjalne wakacje się rozpoczęły!! Koincydentalnie zadzwonił profesor do Wołkowa, bo Wołkow dzwonił do profesora podczas jego ustnej odpowiedzi, okazało się że był niedaleko, więc transport do domu załatwiony, fajnie! palenie w służbowej furze, na chwilę do domu, zrzucanie z siebie stroju bojowego, wykręcanie dysku z kompa i z powrotem do centrum. najpierw bankotata, który wkurwił profesora bo powiedział że jego karta jest przeterminowana! Na szczęście bankier pożyczył profesorowi hajs, więc można było odetchnąć głęboko. Potem przypomnaięłm sobie że cały dzień egzystuję na dwóch batonach więc pojechaliśmy do greka, szybka szama, i w końcu na bro!! Wożonko po mieście, zimny łokiec, te sprawy, płyta z mush-up'ami potem na polibudę spożywać piwo i nikotynę. Na początku mały problem bo politechnika duża i nie mogliśmy zlokalizować pozycji ekipy, bo sie poukrywali spryciarze, porozbiegali! w końcu namierzyłem J. z bobasem i Sławka który się wtapiał w otoczenie za sprawą ubarwienia. Po chwili wyskoczyli zza akademików Pytox, Pascal, Hawass i Wilkas! Tak kompletnej ekipy dawno nie widziano w tamtych okolicach, brakowało jedynie Kasieka no i Ag. Muszę też powiedzieć że miejsce obrane obfitowało w rozrywki, z jednej strony mecz piłkarski, zachód słońca (no homo!), z tyłu jabłonki (no homo x2) z dziurami (!!!) do których można wrzucać jabłka (ty idioto!), pan Jabłuszko siedzący na drzewie grzechu (idiota 2.0), spacerujące, dobrze ubrane bumy... Właśnie, kiedy pan 78-letni dobrze ubrany bum okrążył ekipę i zbliżył się chcąc zabrać butelki, których ekipa nie chciała mu oddać profesor przypomniał sobie, że w Koranie napisano wyraźnie: udzielanie jałmuzny jest obowiazkiem chrześcijanina! profesor pomyślał, dawanie pieniędzy za nic nie przystoi, obraża poniekąd obdarowywanego, więc wdał się w konwersację, zaproponował opowiedzenie jego historii życiowej. Co rpawda historia niezbyt długa i niezbyt fascynująca ale profesor dotrzymał słowa i dał staruszkowi 10 zł, za co został publicznie wyśmiany przez swych kolegów. Potem wycieczki do Żaka, pani bum z dziećmi (wzruszenie 2.0), profesor nie mógł znieść sytuacji wiec odkupił od ekipy butelki, których nie chcieli oddać i sam podarował je dzieciom! ciekawa sytuacja. Potem kolejne browary, kolejne faje no i trzeba było do domu w końcu. Dobrze że jeszcze jeździły 8mki, dobrze że sie nie zorientowaleś że nie masz ważnego biletu. W domu komputer został włączony i stała się rzecz dziwna, gdyż przez przypadek profesor odłaczył klawiaturę i nie potrafił rozwiązać problemu związanego z niedziałaniem klawiatury wiec udał sie na zasłużony odpoczynek.
no i profesor na koniec apeluje do Pitoza o wrzucenie jakichś zdjęć z tego pamiętnego spotkania.
Bless!