środa, 28 maja 2008

miszyn komplit

Wiem, że wyda się to Wam niewiarygodne, ale oto stało się: profesor napisał pracę roczną! Niebywałe, około godziny 6 rano profesor miał jakieś 2 strony materiałów, totalny bałagan w myslach i w pracy i mały atak paniki, bo deadline za 7 godzin. Na szczęście udało mu się wpaść w trans i napisać pracę do której zabierał się od 3 miesięcy i (nie zabrał się na poważnie ani razu) w ciągu 5-6 godzin. O 13 na uczelnie pędem, szybkie drukowanie, biegiem spóźnieni na zajęcia, jadnak pani dr spóźniała się jeszcze bardziej, więc możliwa była realna ocena sytuacji, podjęcie racjonalnej decyzji i jako, że zabrakło dla profesor i kompana jego, Piotrka, miejsca w gospodzie (No bo na pierwszej ławce siedzieć nie bedziemy!) postanowili opuścić uczelnię, oddali więc prace roczne koleżance i poszli na browar do centralu. A od 16 profesor odsypiał pisanie pracy.

wtorek, 27 maja 2008

Wpierdoliłem właśnie na obiad 80% bochenka chleba + ser spleśniały (tzw. pleśniowy) + pomidor - nie polecam :/

poniedziałek, 26 maja 2008

Tero "Camu Tao" Smith iz dead

Uwaga uwaga proszę o postawienie wirtualnej świeczki i wylanie kilku rzewnych łez gdyż dziś w nocy w wieku niespełna 31 lat zmarł na raka płuc Camu Tao, wybitny muzyk, członek Def Jux, przyjaciel El-P, Aesop Rocka i Cage'a z którym to nagrał fantastyczną płytę pt. "Nighthawks". Spieszmy sie kochac artystów hyphopowych, tak szybko odchodzom!
A ty pal dalej te swoje szlugi profesorze!!

wiersz dla sfrustrowanych profesorów

;)) wkurwiają profesora tego typu dwubiegunowe buźki w opisach gg ((;
;)) ale tak wkurwiają tak, że oh oh ((;
;)) uśmiechnięte ścierwo ((;
;)) żebyście sie przekonali jak mocno wkurwiają ((;
;)) macie przykład ((;
;)) do chuja! ((;
;)) lekkie rozczarowanie ((;
;)) czuję się oszukany ((;
;)) i okradziony ((;
;)) a to nowa forma wiersza ((;
;)) celan byłby dumny ((;
;)) i może by się nie zabił ((;
;)) oto nowa forma wiersza ((; 
;)) uśmiechnięty i wkurwiony ((; 
;)) dla sfrustrowanych profesorów ((;
;)) dziecko i pastor ((;
;)) dobranoc ((;
;)) komputerze!!! ((;
;)) i miłej nauki ((;
;)) profesorze! ((;

pingwinek Fanfanaru

uwaga, uwaga, dziś narodziło się dla świata dwóch wspaniałych, dzielnych bohaterów, dwa niezłomne charaktery, które swoimi przygodami uradują każde dziecko, które dzięki potędze wyobraźni przeniosą wszystkie maluchy na niedostępne równiny Antarktydy, pokryte wieczną czapą lodową! Uwaga, uwaga, bohaterowie ci, na których czekają wszystkie dzieci to sympatyczny pingwinek Fanfanaru i Sniffi, mały wielorybek! Powitajcie ich serdecznie, od tej pory są oni bliskimi przyjaciółmi profesora, mieszkają w jego sercu, a ich przygody rozjaśniają mrok nocy, ich dobre serca świecą nad światem, stają się przestrogą, przypomnieniem, by żyć jak należy, by kochać i nie uciekać z domu, by być dobrym dla innych! Oto Fanfaru i Sniffi! Tylko uwaga! Gdy traficie już do krainy Antarktydy, gdzie w grudniu przez cały dzień świeci słońce a śnieg jest biały i puszysty uważajcie na rekina Fetopłetwę i jego groźną bandę! I nigdy, przenigdy nie ufajcie radom dawanym przez  Lekko Sfatygowanego Daniela (smoka z Galapagos, który wyemigrował na Antarktydę z powodu prześladowań rasowych i politycznych), gdyż jest on zamieszany w ciemne interesy z grubym morsem Pigułą! A to bardzo wredny typ! Wypisywał niegdyś fałszywe usprawiedliwienia szkolne, a do tego szmuglował tytoń wprost z Australii z ominięciem wszelkich posterunków granicznych i kontroli celnych! Narazie tyle o Fanfanaru i jego świecie, wkrótce będziecie mogli poznać jego ekscytujące przygody!

niedziela, 25 maja 2008

post nr 199 wg rachuby blogspotu

jakby nie patrzeć, Panie i Panowie, zbliżamy się do dwusetnego posta! Idę kupić baloniki i cukierki a potem o deszczowym weekendzie.

środa, 21 maja 2008

Wniosek na przyszłość: jednak nie da się napisać pracy rocznej w ciągu jednego dnia... ale dobrze że przynajmniej zacząłeś...

szczęście się skończyło - nic się nie zaczyna

*** (Zawsze twierdziłem...)
Brodski Josif

Zawsze twierdziłem, że los to zły kawał,
że po co ryba, jeżeli jest kawior,
że z wszystkich stylów ostanie się gotyk,
bo stercząc nie naraża na kłujący dotyk.
Siedzę przy oknie, klony za nim mokną...
Kochałem ludzi niewielu - lecz mocno.
Sądziłem, że od lasu większa jest polana,
że po co całe dziewczę, jeśli jest kolano,
że - zaprószone pyłem spod kopyt historii -
oko Rosji odpocznie na cyplach Estonii.
Siedzę przy oknie, umyłem naczynia...
Szczęście już się skończyło - nic się nie zaczyna.

Sądziłem, że w żarówce widać męki płciowe,
że akt miłosny winien stworzyć własną mowę,
że - wbrew Euklidesowi - gdy coś zwężę w stożek
nie tyle z tego zero, ile chronos stworzę.
Siedzę przy oknie, wspominam dni młode,
to się uśmiechnę - to znów splunę na podłogę.

Pisałem, że liść każdy to pączka zniszczenie,
że, w niewłaściwą glebę upadłszy, nasienie
nie puszcza pędu, toteż łąka czy polana
świadczy, że się przyrodzie zdarzył grzech Onana.
Siedzę przy oknie zaciskając wargi,
cień - mój towarzysz - na ścianie się garbi.

Pieśni mojej motywu brakowało, ale
nie na chór jest pisana - nie dziwię się wcale,
że mi w nagrodę za takie podarki
nikt swoich nóżek nie kładzie na barki.
Siedzę przy oknie, morze - stary raptus
grzmi za storami i za świstem wiatru.

Znając nasze dość niskogatunkowe czasy
przybijam dumny stempel: TOWAR DRUGIEJ KLASY
na swe najlepsze myśli - i niech jutro młode
przyjmie te doświadczenia z walk o każdy oddech.
Siedzę w ciemności i nie gorsza pewno
ciemność w pokoju niż ciemność na zewnątrz.

jeden z ulubionych (choć tu ulubione są tylko 2-3 fragmenty) obok fantastycznego, fenomenalnego poematu kołysanka dorszowego przylądka, wiersz Brodskiego. Tak sobie przypomniałem właśnie nie chcąc pisać pracy rocznej...

wtorek, 20 maja 2008

Anegdota w kontekście pisania pracy rocznej

Ktoś we wspomnieniach o Leśmianie opisywał jego relację z zetknięcia się z Przybyszewskim - młodopolską legendą, szatanem, guru bohemy artystycznej ówczesnego Krakowa. Przybyszewski był w owym czasie owładnięty manią śmierci i samobójstw, i kiedy podczas jednej z rozmów Leśmian wyznał, że tak naprawdę nie ma po co żyć, że wszystko to bez sensu ten natychmiast przejął inicjatywę i przedstawił mu wspaniałą wizję poetyckiego samobójstwa. To jest prawdziwa sztuka! Poeta oponował - przecież nie mam gdzie, nie mam czym! Przybyszewski tak się już jednak zaaferował, że za ostatnie pieniądze kupił bądź wyłudził od kogoś rewolwer, przygotował pomieszczenie, zostawił Bolka samego i wyszedł.
Następnego dnia o dziwo spotkał żywego Leśmiana. Ten niesmiało zaczął:
- A jednak wciąż żyję...
- A gdzie rewolwer?
- Oczywiście przepiliśmy...
Przybyszewski nigdy ponoć nie wybaczył poecie tego zawodu.

poniedziałek, 19 maja 2008

killah priest i elohi's

A i jeszcze musicie usłyszeć Killah Priesta nawijającego w stylu natchnionego Słowackiego z okresu genezyjskiego! dobre, dobre, fajny gong tam pobrzękuje w podkładzie, zeby tylko nie było tam tych elohih czy tam innych tego typu stworzeń z tych nowych mitologii denikena czy stichina. trzyma klimat i działa na wyobraźnie to fakt, ale to tak jakby profesor nagrał kawałek o tym że jest elfem we władcy pierścieni, szukajcie potem Wam wrzucę, bo teraz lecę spać. eloszka

jazzzzzz

żebyście się jeszcze bardziej zamulili i dostroili do profesora posłuchajcie sobie jego ulubionego utworu jazzowego z jego ulubionej płyty improwizowanej. W zasadzie ten utwór jako jedyny chyba na suspended night nie był wariacją czy tam improwizacją, tak przynajmniej się zdaje profesorowi.
no a teraz trzeba pomyśleć co robic, wiadomo, wytrwać, wytrwać profesorze, przeczekać. Więc lecimy spać, niech gra muzyka
-over
Niemiła pogoda i niedawno przebyta choroba bardzo niekorzystnie odbiły się na stanie emocjonalnym profesora i teraz odczuwa on dość silnie pustke i bezsens i coraz większy dystans czasowo-przestrzenny oddzielający go od jedynej deski ratunku. Plus dziwny sen rano. Kilka takich snów już było w ciągu ostatnich pięciu lat, i po każdym powracał ten sam stan otępienia i zwiększała się częstotliwość wypalanych papierosów. Trzeba wyłączyc komputer, pisać pracę roczną. Trzeba iść spać, zapomnieć. 

niedziela, 18 maja 2008

still a child

Po chuj pisać pracę roczną lub uczyć się do egzaminu jutrzejszego z psychologii skoro można obejrzeć V część przygód Harre'go Pottera?
I jeszcze sprawdźcie sobie świetny kawałek z nowej płyty Killah Priesta: I believe. Idealny początek płyty, klasyczne brzmienie, modelowe flow, buja, a oprócz tego działa motywująco, dodaje energii, sprawdzone empirycznie. I fajny wokal kobiecy :D
profesor słucha na ripicie od godziny ;]

Jak tu zacząć pisać pracę roczną?

Zostały 2 dni na napisanie, oto proponowane warianty:

1) na Rocky'ego Balboę. Wstań, poskacz na skakance, porąb trochę drewna na opał, uderz pięścią o pięść i powiedz sobie: Profesorze, tyle już przeszedłeś, nie możesz się teraz wycofać, musisz walczyć, dać z siebie wszystko, nie ważne czy się uda czy nie, musisz walczyć! Ci Rosjanie na sterydach nie są takimi zabijakami na jakich wyglądają!

2) na pokerzystę: profesorze, profesorze, wiadomo, jesteś leniem, durniem, homofobem - i właśnie dlatego napisz tę pracę, pokaż że jesteś coś wart, nie masz przecież nic do stracenia! Postaraj się! Przecież masz ciekawy temat, kótry cię interesuje. Wytęż siły, wyłącz komputer, komórkę, odłącz telefon stacjonarny, może się uda!

3) na filologa: profesorze! Jak możesz się ociągać? Przecież ten temat jest tak fascynujący że nawet Mieczysław Jastrun siedziałby dzień i noc pisząc, studiując, rozmyślając byleby tylko wykazać bezpośredni wpływ doświadczenia śmierci siostry na poezję Leśmiana i zinterpretować metodą hermeneutyczną te kilka wybranych utworów!

3) na odpierdol: masz parę godzin wolnego czasu, odpierdol tu teraz cokolwiek, napisz z 5 stron, wklej parę cytatów, przypisów, zrób bibliografię jakąkolwiek i idź wieczorem napić się alkoholu. Jutro poprawisz. A jak nie to najwyżej oddasz taką pracę i po sprawdzeniu pani dr każe ci poprawić i wtedy napiszesz już pożądną pracę (tak!)

Jeśli masz jakieś pomysły na wykrzesanie z siebie wewnętrznej motywacji do napisania pracy dawaj w komentarzach. profesor chętnie zapozna się ze wszystkimi sugestiami i propozycjami.

sobota, 17 maja 2008

chory i wkurwiony

O stanie zdrwia profesora wiecie z poprzedniego postu, teraz dowiecie się dlaczego jest wkurwiony. Otóż, w bibliotece uniwersyteckiej zamówił dwie ksiązki potrzebne mu do napisania pracy rocznej, termin odbioru upływał dzisiaj, "no nic" - pomyślał profesor - "trzeba jechać odebrać te książki bo mi kartę zablokują". Ubrał się, popatrzył za okno - było sucho i ciepło. Jednak gdy był w połowie drogi na przystanek nagle zaczął padać rzęsisty deszcz, przez co uciekła profesorowi 8mka, następna za 20 minut. No nic, idziemy na 5kę. Stoimy, mokniemy, marzniemy, przeklinamy, w końcu przyjeżdża 5czka. Profesor siada, daje odpocząć swym nogom zmęczonym w których zachodziła reakcja oddychania beztlenowego. Wysiada pod Tonem. I dalej - mokniemy, marzniemy, przeklinamy, wkurwiamy się czekając na 19. Jest, jedziemy. Wysiadamy. Idziemy, mokniemy, wkurwiamy się, ledwo żyjemy, ledwo idziemy, w końcu schronienie - budynek biblioteki! Profesor radośnie wbiega, zdejmuje przemoczoną kurtkę, sięga do plecaka by wyjąć książki, zeszyt, długopis i kartę biblioteczną... i wtedy poziom wkurwienia i frustracji sięgnął sufitu budynku na skłodowskiej. Kurwa! Cała podróż na darmo bo chory profesor zapomniał sprawdzić czy aby na pewno ma kartę w plecaku... Profesor ogrzał się przez chwilę w bibliotece, po czym postanowił wracać. Deszcz przestał padać, ale akurat przed nosem uciekła mu 8mka. Musiał więc czekać 10 minut na 10tkę bo iść mu się nie chciało. W końcu dotarł pod ratusz, oczywiście musiał stać i tracić resztki sił czekając na 5kę. Dotarł do domu, padł rozłozony totalnie na łóżko i zasnął. Ale co z biblioteką? Trzeba tam jeszcze jechać. To poszukaj karty profesorze, pojedziemy jeszcze. Ale karty nigdzie nie ma!

profesor nienawidzi nagłych chorób!

Po obudzeniu się dzisiejszego dnia profesor odczuwał niepokojący ból we wszystkich mięśniach swego ciała(nie jest ich znowu tak wiele, gorzej by było gdyby rozbolały go np kości), płuca były zatkane jakąś flegmą której nijak nie mógł wykaszleć a pot spływał z niego strumieniami. Profesor się wkurwił, bo nagła choroba popsuła jego plany dzisiejsze i nie pojechał do biblioteki o godzinie 8.30 (jak zamierzał) tylko zrobił sobie herbatę z miodem owinął się kocem i się kuruje. A praca roczna czeka... I Leśmian czeka ze swoimi ćmami i martwą siostrą. Nie martw się Bolesławie, profesor jeszcze dziś odwiedzi Cię w bibliotece, tylko musi odzyskac trochę sił fizycznych.

klątwa wiosennej nocy

Profesor wykrzyknął:
- Kurwa!
I w tym jednym słowie zawierało się niedawno zdobyte bolesne doświadczenie życiowe i potwierdzenie starej prawdy ludowej, mówiącej, że jednak niemożliwa jest nauka w piątkowy wieczór/noc. profesor pomyślał: "ktoś rzucił na mnie klątwę! Ktoś uczynił z mojej wolnej silnej woli Wilkowe kingdom of złoto!" po czym wykręcił numer swego kuzyna i skierował ku niemu pytanie, a nawet dwa pytania, a jeśli jesteś formalistą to 3 lub 4 pytania:
- I jak tam? Co tam u was? Co się dzieje? Rzuciliście na mnie klątwę?
Kuzyn bez wahania odpowiedział:
- Jest zajebiście, pijemy piwko i wódeczkę, mamy nowych znajomych którzy wynoszą nam wódkę z wesela, które jest obok, jest zajebiście. I rzuciłem na ciebie klątwę, bo nie podobało mi się twoje zachowanie dzisiejsze.
- To ją natychmiast zdejmij, bo nie mogę się uczyć!
- A widzisz... masz za swoje. Obiecaj mi tu w tej chwili, że takie zachowanie już się więcej nie powtórzy.
- Dobra, dobra, zdejmuj tą klątwę.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Klątwa zdjęta. Miłej nauki.
Lecz profesor wciąż czuł, że klątwa nad nim ciąży, wsiadł więc w autobus i pojechał do Odeonu gdzie S2 grał funk (ktoś zna etymologię słowa funk? ciekawa historia...). Wypił dwa piwa, pomęczył swoje schorowane płuca tytoniem, pogadał z Wołkowem o globalizacji, wszechobecnej kontroli jednostek oraz o rychłym upadku naszej cywilizacji, pożegnał się z S2, który zabronił mu wychodzić w czasie Inner city blues Marvina Gaye'a, profesor odczekał więc chwilę i w końcu poszedł w kierunku domu. Po drodze odbył kolejną rozmowę z kuzynem a następnie spotkał dwóch miłych dresów, którzy podzielili się z nim wrażeniami z dzisiejszej nocy i klubowych zmagań wzamian za podzielenie sie papierosem. Jako że jeden z dresów był kontuzjowany profesor szybko zostawił nowych kolegów w tyle, włączył swego mp3 spielera i słuchał nowej zajebistej płyty Killah Priesta idąc po alejkach wzdłuż ulicy Mieszka. Po kilkunastu minutach był już u siebie na hawirze, ale uczyć sie nijak nie mógł więc odpalił komputra...

środa, 14 maja 2008

Puchar dla Słowian!

I gratulujemy Zenitowi St. Petersburg zdobycia pucharu UEFA i rozbicia Szkotów! piękne bramki, dobry mecz.

i changed my mind



największy hit uroczego Japońca, Lyrics Borna

przechodzień

Profesor ma więcej czytelników niż się spodziewał! I to bardzo go uradowało, więc teraz zadedykuje im wszystkim wiersz Leśmiana, bo akurat zaczął pisać o nim pracę roczną. Wg profesora polska literatura wydała 3 prawdziwie wielkich, w skali europejskiej i światowej nawet, poetów: Kochanowskiego, Norwida i właśnie Leśmiana.

Przechodzień

Zgony liliowe w pustce nad drogą,
       I nic - i bezbrzeż traw!
Do traw bezbrzeży i do nikogo
       Wołałem: "Zbaw mnie, zbaw!"

A szedł przechodzień... Nie wiem, dlaczego
        Dłonią mi podał znak.
Może pomyślał, że to do niego,
        Do niego wołam tak!

A była cisza, jakby świat minął, -
        Trwał jeszcze słońca brzeg -
A on na ciszę oczami skinął,
        Zrozumiał coś i rzekł:

"Nie mam ni chleba, ni sił, ni domu!
         Jak ty - bez jutra łkam.
To - ja, nie znany z klęski nikomu!
         To - ja! Ten sam, ten sam!

Śmierć moją w jarach namiot rozpina,
         Zagrodę - spalił wróg.
Gdy przedostatnia bije godzina
         Sny niszczy Bóg, sam Bóg!

Lecz ufam jeszcze jednemu snowi,
          Że się wypełni wczas!
Cokolwiek zorza w tym śnie zróżowi,
          Podzielę między nas!"

I przysiągł wierność mojej żałobie
          Na wszystkie życia dnie!
I dłonie, dłonie podał mi obie,
          I zbawił, zbawił mnie!

wtorek, 13 maja 2008

robimy statystyki




I teraz każdy kto przypadkiem lub nie trafi na tego bloga zostanie odznaczony cyferką!



Się wkręciło poranną porą
z pozdrowieniami dla bloga Hemika
dziś kolejny chujowy dzień się zapowiada, i nawet najebać się nie można bo guilty conscience zabije

poniedziałek, 12 maja 2008

Profesor własnie wrzucił dla Igorka płytę Atmosphere i pomyślał że może przecież dać też linka na blogu, no bo czemu nie? Ale ostrzegam! Jeśli nie chcesz rozwinąć swego wewnętrznego emo w żadnym razie nie ściągaj TEJ płyty!!!! ogólnie Slug miszcz lirycznie rozwalił mi głowę, chyba płyta roku jak na razie, od 3 tygodni profesor słucha w różnym natężeniu.
I radosna wiadomość: Profesor zaliczył dziś egzamin na CEN'ie. Szkoda że poza tym dzień chujowy i tylko się wkurwić można było raz za razem i zasmnucić ale cóż, żizń, jak mawiają w rodzinnych stronach profesora.
I na koniec profesor prosi wszystkich którzy przypadkiem lub nie wchodzą na tego bloga o wpisanie swego imienia w komentarzach i przelanie paru złotych na jego konto. robimy statystyki. eloszka

sobota, 10 maja 2008

norma

Walk but you'll never get away, no, you'll never get away from the burn and the heartache.
I walked to Apollo and the bay, and eeeevery-where-I-go...go...go...

pół dnia profesor słuchał dzisiaj tego utworu i rozwijał swoje wewnętrzne emo, wzmacniał je i pielęgnował.

A wieczorem przyszedł Dr. Octagon (God bless Kool Keith!!) i rozpoczął tym utworem
proces poskramiania wewnętrznego emo, wskazywania mu miejsca w ciemnym kącie psychiki profesora, proces obcinania grzywki i zmywania makijażu!
I wszystko wróciło do normy.

piątek, 9 maja 2008

yesterday

a teraz o wczorajszym wieczorze:
Wiadomo, browarki wcześniej z Piotrkiem i Tomkiem, potem na murku z Pascalem, Igorkiem i Prokopem, potem odłączenie się od grupy, spotkanie Justyny i stanie na koncercie, wkurw na Pytoxa, spotkanie Agi i Marty, niemożność dogadania się z Pascalem i niemożność odnalezienia go w tłumie, spotkanie Krzyśka a potem Górala, kręcenie się z latarką dookoła własnej osi w wykonaniu Agi co owocuje odnalezieniem Pascala, potem Żak i spotkanie starych znajomych z Loftu i dzikiego rapu.net (rawrap is back soon!) - Lulka i Adikta, browarek na murku, żołądkowa wlewana do ust profesora przez Pascala (always had the dreams of being more self assertive), spotkanie żula Mariusza i poczęstowanie go żołądkową, a potem akcja wieczoru:

Michał P. i Młody spajają gorzką-żołądkową (skażoną przez buma Mariusza) jakies 3 przypadkowo spotkane na przystanku dziewczęta i nagle, kiedy okazuje się że wszystko na nic bo przyjeżdża z piskiem opon Christian FM (Was? Iś hajse Kristian F-M, mam ka-de-ta z podwójnym wy-de-chem!"), niedoszłe ofiary pakują się do jego auta, a Michał żegna je kultowym już tekstem: "Wow! Zajebista fura! Trzymajcie się!"

Potem Aga powierza Martę opiece profesora i wsiada do taksówki, reszta na spacer do centrum, obserwowanie boruty pod M7 (koleżka dostaje kilka liści ściągają mu koszulkę, gubi buty, biega, wygraża, kolejne liście itp., nic ciekawego), rozpoczęcie narzekań na brak funduszy, papierosów i alkoholu, Loft i spotkanie Albercika, wypicie 2 browarów na 5 osób, pożegnanie Igorka i Prokopa, narzekania profesora na czekającą go daleką podróż, rozważania co dalej, podjęcie decyzji przez Pascala (always had the dreams of being more self assertive) i wejście wszystkich niedobitków do taksówki, rozterki i wyrzuty profesora (always had the dreams of being more self assertive), podróż taksówką na koniec świata na rzymowskiego, wyrzuty, opowiadanie snów, sen na podłodze z psem pod głową, pobudka, podróż z końca świata do domu.
A jeszcze refleksja - po pijaku profesor ma dar rozpoznawania dawnych znajomych, bez pomyłek! Na trzeźwo się nie da, bo jadąc autobusem dziś się zastanawiał czy to jego stary kolega z gimnazjum siedzi naprzeciw i dopiero gdy ten wysiadł profesor miał pewność że jednak tak.

these walls won't lie

Wczoraj o 13 profesor pojawił się na bardzo fajnym jamie graffiti w podziemnym przejściu na Dąbrowskiego. Kilmat mega, przynajmniej na początku, przez pierwszą godzinę profesor chodził po tym tunelu z ciarami na plecach, Roball i Szymek zajebistą muzykę serwowali a nagłosnienie w takim miejscu dawało masakryczny efekt. Wdychanie świezej farby tez robiło swoje, także poziom euforii był dość wysoki, później jakoś zrobiło sie trochę gorzej, ludzie się porozchodzili, przyszły dzieciaki, które zaczęły fristajlować w kółku (no offense, ale lipnie to wyglądało, wiadomo, poziom euforii u nich też był wysoki). ogólnie profesor przesyła sporo punktów respektu writerom tam zgromadzonym, ogólnie różne miasta-państwa reprezentowali, była Łotwa, Niemcy, Czechy, coś tam jeszcze i Białystok oczywista, Hemik fajna pracę odwalił



oglądać teledysk, są cycki. Co prawda nie Białystok tylko Sztokholm i nie ściany tylko pociągi, ale jest ten klimat i jest najbardziej pro-graffiti raper jakiego profesor zna. i są cycki.

środa, 7 maja 2008

atmoshere - dreamer



Profesor rozkazuje: słuchać, czytac liricsy, wzruszać się, podnosić prawą pięść w górę i śpiewać refren!!

She got a condition of the heart
A heart condition
So as a kid she had to adapt to smarter living
Not much room to rebel because of health
no drugs, no booze, just kiss and tell
well known on the scene
jailbait queen
had the first baby barely eighteen
father of the child was after one thing
when the daughter came the dad was unseen
it don’t matter he aint got a job
so she had to go to work and leave the baby with her mom
second shift till the neck is stiff
but she worked it and built her own nest to live
soon after that baby’s daddy slash lazy bum
with no cash he want to come over and crash
he want to play his part
so she let him move in to that garden level apartment
she knew better—she did it anyways
explain better when your trying to see some better days
the suns up catch those rays
butterfly style who’s got chase

chorus:
but she still dreams after she woke
tight hold on that hope
sometimes it can seem so cold
do what you got to do to cope

X2

Two years later two months pregnant
Same daddy same broke ass situation
This time the doc said that her heart might break
Praise god that the job got her health benefits straight
she believes in the right to choice
but she loves baby girl and she wants a boy
makes more now a days on the day shift
balance that with night class
take some time and space and make it all fit
the apartment they now live in is overcrowded
raised her voice and made her point
told that boy go get employed
he put on his best shirt
said he wasn’t coming back till he gets work
she knew what that part meant
so she swept every piece out that apartment
peace out keep out
take the scenic route
rather only have to feed three mouths
she adapts to everything know
and nobody asks what she dreams out

Chorus X 2

Little girl was the first reason to breathe
And the little man was the first man she believed in
She gotta live right and do right by self
She do for self she don’t want your help
Afraid of being alone
But fear aint enough to knock her off of that stone
Gonna make that home her home
with or without a man that she can call her own
big boss at work is anxious
continues to hand her the wrong advances
she passes the test
she knew the answers
quit the job to go take a chance
with life
this is life we all scream
while we pray for dollars and we work for change
its all the same, we all struggle
sometimes you gotta say f**k you
when you smile and she doesn’t return it
give her room and don’t disturb it
if it makes it hurt less to curse and fight
go ahead and hate the world girl you’ve earned the right

chorus X3

commercials!

neporosumena

I do wszystkich nieprzyzwyczajonych do głupot wygadywanych/wypisywanych przez profesora cytat z pana wankza:
"jak powiem coś głupiego to żar-towałem!"

wtorek, 6 maja 2008

http://www.zshare.net/download/9639979d6836a8/

znów słucha profesor tego utworu
tak naprawdę profesor nie jest rasistą (tzn nie przystaje do stereotypowego wizerunku rasisty i jego poglądy odbiegają od poglądów stereotypowego rasisty) połowa autorytetów profesora i idoli jego jest koloru czarnego lub koloru piasku arabskiego wiec wyprasza sobie profesor szkalowanie go. Owszem w jego bialej jewropejskiej krwi jest zakorzeniony rasizm, ale w małym procencie, jedynie jako postrzeganie różnic genetycznych między rasami. Ale przecież to oczywiste że w róznych środowiskach ludzie rozwinęli sie w rózny sposób, rozwinęli różne, potrzebne im do przetrwania zdolności. Bez wartościowania, bo prof od 15 roku życia chiał być Murzynem. Jak mawiał bronyslaff malynofsky relatywizm kulturowy to podstawa diety kazdego antropologa kultury! elo elo

poniedziałek, 5 maja 2008

oto przed Wami czytelnicy unikalne zdjęcie - profesor przy pracy
z pozdrowieniami dla galerii Pytoxa :D

niedziela, 4 maja 2008

suplement i errata

w ogóle sampel z i will not apologise przypomniał profesorowi płytę now on - eye level, której nie ma na dysku nestety i której znaleźć ne potrafi, tak więc jeśli ktoś przypadkowo ją posiada da znać.
A i jeszcze: profesorze, bałwanie, dlaczego napisałeś że gnarls wyszło w 2005? Przecie w 2005 w maju to słuchałeś Fort Europa, klasyka Living legends i Zion I 'true and living'!! przed matura akurat byłeś, pamiętasz? No jasne! Piękne płyty, zarzuć sobie, powspominaj, poczuj esencję tamtych dni, włóż garnitur i idź pod VI.

nowa płyta rootsów i burza

Przedwczoraj na profesora padal ulewny deszcz przez pół godziny a on słuchał nowej popowej płyty Rootsów i mu się podobała i to trzeba odnotować. co wiecęj, profesor słucha jej właśnie teraz, może to przez ten deszcz i pioruny nad głową które warunkowały jego odczucia podczas pierwszego przesłuchania? bo przecież profesor sie zawiódł na rutsach i czarnej mysli, spodziewał się czegoś lepszego a mimo to wciąż słucha tej płyty! niebywałe. A i jeszcze oczywiste jest że 'birthday girl' od tej pory będzie jednym z najczęściej dedykowanych utworów kiedy jakieś dziewczę będzie mieć urodziny. wiadomo. Ale numer konkret. klimat jest, wiadomo że ta płyta będzie się dla profesora kojarzyć z pierwszymi dniami maja 2008, trzeba więc jak najwięcej uczuć w tym zawrzeć, żeby się łatwo przypominały później słuchając tej płyty, tak jak wiosna 2005 w pierwszej płycie Gnarls Barkley zamknięta została i teraz jak profesor chce sie poczuć jak w maju 2005 roku to sobie zapuszcza właśnie st elesewhere i już.
Oprócz tego podczas dzisiejszego marszu ulicą Lipową profesor czuł się mocno nieswojo, surrealistycznie nawet przez tą wiosnę ale zeby to opisać trzeba użyć innej stylistyki, bo ta lekka ironia nie przystoi opisom tak osobistych wydarzeń. W ogóle w nowym, nieskażonym poście trzeba to opisać, i pierwszosobowo prawda profesorze? ale to później po kawie, papierosie i odwiedzinach kuzyna.

czwartek, 1 maja 2008

i po majówce

Niespodziewanie wczorajszego dnia odnalazły się okulary! Kto by pomyślał? Tym samym dokładnie w tym samym momencie została zdjęta klątwa złej pogody. Podczas nieobecności Profesora odbyła się prawdziwa impreza techno, ze wszystkimi atrakcjami z tym związanymi - m.in. małym rozpierdolem, borutą, nokautem, utratą uzębienia itp. Ponoć przez chwilę nie było miło, profesor może się tylko domyślać jak bardzo. Na szczęście wraz z alkoholem wyparowały z organizmów głównych bohaterów (oczywiście Pascal i Hawass :D) wszelkie pretensje, animozje i urazy (nie licząc zęba) i następnego dnia, już w towarzystwie profesora mogli oni radośnie spożywać wódkę. Ogólnie profesor został porwany znienacka z rodzinnego domu, nieuczesany, nieogolony, został natychmiastowo i bezpardonowo zmuszony do zajęcia miejsca w bialym Peugocie Hauy, do którego próbowała też wbić się Lena, lecz została brutalnie stamtąd usunięta. Szybki transport, w czasie którego profezor cudownie odzyskał wzrok a także dowiedział sie od eskortującej go grupy ludzi (M., A., P., H.) o wydarzeniach dnia poprzedniego. Na miejscu profesor ujrzał smutnych, znudzonych i wyczerpanych wielogodzinnymi starciami weteranów wojny ze sporym stadem żubrów - Pita, Kaśkę i Wilka. Jakże zmienili się w czasie tych dwóch dni! Z radosnych, tryskających optymizmem i entuzjazmem, zdrowych i silnych młodych ludzi stali się przygnębionymi, jakże doświadczonymi przez los stoikami, których już nic nie było w stanie wyprowadzić z równowagi ani zadziwić. Mecz Chelsea - Liverpool, a zwłaszcza akcje zawodnika Marszczerano, bramka Legolasa Torresa, epizody rodem z animal planet (no racism, wink) i wnikliwe analizy Jacka Gmocha dostarczyły zgromadzonym niezapomnianych emocji. Co prawda nie było aż takich uniesień, kontrowersji i burzliwych wydarzeń jak podczas ubiegłorocznego starcia Milanu z ManU, ale mecz był niezły i tak. Profesor wyprowadził też wczoraj wniosek że lepszy od żubrówki jest absolut kevin kuranyi, który przypomniał mu jakiś smak z dzieciństwa, tylko co to było... i jeszcze postulat o przynzanie nagrody nobla osobie, która wymyśliła pasztet białsotocki z drobiu. Kuzynowi gratuluję zapijania żubrówki żubrem, Pascalowi znajomości z Bartusiem (V jak vagina ze zdjęcia rentgenowskiego ręki!) Marcie wytrzymania w naszym gronie tych 3 dni i otrzymania oficjalnej legitymacji członka (ale ona nie ma wacka! no offense of cors) ekipy (wkurwia mnie już ta nazwa - musimy wymyślić nową, jakiś skrót czy cos, tylko nie żaden kżn). A i jeszcze totalnie rozwaliło profesora wytłumaczenie że nic nie pamięta z poniedziałku bo ktoś mu wrzucił do piwa tabletkę samogwałtu. Było jeszcze sporo dobrych tekstów, jak ktoś pamięta niech wpisze w komentarzach, profesor wdziecznym będzie. Na koniec miałem coś napisać o moich protektorach na realu ale zapomniałem co. Praca roczna jeszcze nie zaczęta, ale spokojnie profesorze jeszcze 3 dni. dziś wieczorem spory wkurw ale szkoda pisać.