poniedziałek, 2 marca 2009

rozmowy gabinetowe vol. 1

Bez zbędnych wstępów, posłużymy się znanym z Iliady motywem i wprowadzimy cię czytelniku w sam środek burzliwej debaty jaka odbyła się właśnie w głowie profesora:
- zastanówmy się, jako że stany głębokiego przygnębienia występują w cyklach, profesor powinien z kalendarzem w ręku przeprowadzić analizę mającą na celu wykazanie z jaką częstotliwością pojawia się dół psychiczny, przyniesie to wymierne korzyści, będziemy mogli z dużą dozą prawdopodobieństwa wytypować najbardziej stresogenne dni w mięsiącu itp w celu zapobieżenia ich wystąpieniu, ograniczenia ich skutków, lub chociaż przygotowania się na te skutki. Tak, to właściwa droga.
- ale przecież profesor nie jest kobietą żeby się bawić w takie rzeczy! Zygmuncie wymyśl coś lepszego, oryginalniejszego! Zresztą nawet gdyby profesor zaczął się tym parać, tymi rubrykami, tabelkami to po 2 dniach i tak by mu się to znudziło i zapomniałby o całej sprawie jakby nigdy nie zaistniała, tak jak to się działo z większością jego postanowień i prób wprowadzenia zmian. wydaje mi się to bezcelowe.
- ale Karolu Gustawie, czy masz lepsze pomysły? W tym patologicznym przypadku to jedyne racjonalne wyjście, profesor z dnia na dzień staje się coraz bardziej schizofreniczny, niedługo przebije w tej kwestii MF Dooma i Madliba razem wziętych!
- rzeczywiście, mnie też doszły już słuchy jakoby rzeczywistość wydawała mu się coraz mniej realna. Słyszałem też, że nękają go zbiegowie okoliczności, także zwykłe wydarzenia i codzienne sytuacje jawią się w jakimś przygaszonym, nierealnym świetle. To niepokojące.
- O tym akurat nie wiedziałem! Karolu, to już poważne objawy, musimy znaleźć remedium! Moją propozycję rozwiązania problemu już znasz, bądź więc łaskaw przedstawić swe pomysły.
- Hm, to ciężka sprawa. moim zdaniem profesor powinien rozpocząć alchemiczny proces indywiduacji, znany praktycznie wszystkim kulturom globu pod różnymi nazwami i w nieco zmienionych formach. Np. w jednej kulturze społeczność lokalna wyganiała takiego pacjenta na kilkadziesiąt dni na pustynię, by tam zastanowił się nad sobą lub umarł, w innych okolicznościach zamykali go w szczelnych komnatach, gdzie ich jedynym towarzystwem były księgi hermetyczne i rozmaite retorty pełne dziwnych kolorowych płynów, w innych kulturach taki pacjent był zobligowany do zastygnięcia na kilka lat w jednej pozycji i wystawiony na działania rozmaitych warunków atmosferycznych, gdzie indziej musiał tłuc przez dobrych kilka lat swą ręką w lustro wody w wiadrze skwapliwie uzupełnianym tym najcenniejszym płynem, w innych miejscach i czasach taki osobnik stawał się sługą i całkowicie podległy swemu mistrzowi wykonywał wszystko co tenże mu nakazywał (nie śmiej się Zygmuncie!), jeszcze w innych okolicznosciach rozkazanywano takiemu osobnikowi wyprawiać się do Egiptu, zabijać potwora strzegącego drogocennej perły i przynosić tenże skarb spowrotem do królestwa. To bardzo ciekawe.
- ale czy uważasz karolu że profesora stać na sprostanie któremukolwiek z tych zadań?
- oczywiście że nie! Przecież to tylko metodyczna egzemplifikacja na pokaz.
- ale mieliśmy znaleźć remedium!
- sremedium, chodźmy lepiej spać, jakoś sobie profesor poradzi.
- och, och, och!

Brak komentarzy: