czwartek, 1 maja 2008

i po majówce

Niespodziewanie wczorajszego dnia odnalazły się okulary! Kto by pomyślał? Tym samym dokładnie w tym samym momencie została zdjęta klątwa złej pogody. Podczas nieobecności Profesora odbyła się prawdziwa impreza techno, ze wszystkimi atrakcjami z tym związanymi - m.in. małym rozpierdolem, borutą, nokautem, utratą uzębienia itp. Ponoć przez chwilę nie było miło, profesor może się tylko domyślać jak bardzo. Na szczęście wraz z alkoholem wyparowały z organizmów głównych bohaterów (oczywiście Pascal i Hawass :D) wszelkie pretensje, animozje i urazy (nie licząc zęba) i następnego dnia, już w towarzystwie profesora mogli oni radośnie spożywać wódkę. Ogólnie profesor został porwany znienacka z rodzinnego domu, nieuczesany, nieogolony, został natychmiastowo i bezpardonowo zmuszony do zajęcia miejsca w bialym Peugocie Hauy, do którego próbowała też wbić się Lena, lecz została brutalnie stamtąd usunięta. Szybki transport, w czasie którego profezor cudownie odzyskał wzrok a także dowiedział sie od eskortującej go grupy ludzi (M., A., P., H.) o wydarzeniach dnia poprzedniego. Na miejscu profesor ujrzał smutnych, znudzonych i wyczerpanych wielogodzinnymi starciami weteranów wojny ze sporym stadem żubrów - Pita, Kaśkę i Wilka. Jakże zmienili się w czasie tych dwóch dni! Z radosnych, tryskających optymizmem i entuzjazmem, zdrowych i silnych młodych ludzi stali się przygnębionymi, jakże doświadczonymi przez los stoikami, których już nic nie było w stanie wyprowadzić z równowagi ani zadziwić. Mecz Chelsea - Liverpool, a zwłaszcza akcje zawodnika Marszczerano, bramka Legolasa Torresa, epizody rodem z animal planet (no racism, wink) i wnikliwe analizy Jacka Gmocha dostarczyły zgromadzonym niezapomnianych emocji. Co prawda nie było aż takich uniesień, kontrowersji i burzliwych wydarzeń jak podczas ubiegłorocznego starcia Milanu z ManU, ale mecz był niezły i tak. Profesor wyprowadził też wczoraj wniosek że lepszy od żubrówki jest absolut kevin kuranyi, który przypomniał mu jakiś smak z dzieciństwa, tylko co to było... i jeszcze postulat o przynzanie nagrody nobla osobie, która wymyśliła pasztet białsotocki z drobiu. Kuzynowi gratuluję zapijania żubrówki żubrem, Pascalowi znajomości z Bartusiem (V jak vagina ze zdjęcia rentgenowskiego ręki!) Marcie wytrzymania w naszym gronie tych 3 dni i otrzymania oficjalnej legitymacji członka (ale ona nie ma wacka! no offense of cors) ekipy (wkurwia mnie już ta nazwa - musimy wymyślić nową, jakiś skrót czy cos, tylko nie żaden kżn). A i jeszcze totalnie rozwaliło profesora wytłumaczenie że nic nie pamięta z poniedziałku bo ktoś mu wrzucił do piwa tabletkę samogwałtu. Było jeszcze sporo dobrych tekstów, jak ktoś pamięta niech wpisze w komentarzach, profesor wdziecznym będzie. Na koniec miałem coś napisać o moich protektorach na realu ale zapomniałem co. Praca roczna jeszcze nie zaczęta, ale spokojnie profesorze jeszcze 3 dni. dziś wieczorem spory wkurw ale szkoda pisać.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pale nisko.

Anonimowy pisze...

Lewolwer i prawolwer.

Anonimowy pisze...

misKAUstępowa

Anonimowy pisze...

cipałka

Anonimowy pisze...

Myje się podpałką?

Anonimowy pisze...

Przestań wyglądać jak... Błażej.

Anonimowy pisze...

Sztyfta kału.

Anonimowy pisze...

Boro (polewający wódeczke): Młody, musisz przejąć ode mnie pałeczke.
Monika (nagle): Ja mogę! Ja mogę!

profesor agent pisze...

huhu! Jak mi tu wietrzyk wieje!

profesor agent pisze...

profesor właśnie przypomniał sobie jaki to smak z dzieciństwa przypomniał mu porzeczkowy absolut... więc była to oczywiście zupa mleczna ryżowa z dodatkiem dżemu porzeczkowego! No jasne...