wtorek, 20 maja 2008

Anegdota w kontekście pisania pracy rocznej

Ktoś we wspomnieniach o Leśmianie opisywał jego relację z zetknięcia się z Przybyszewskim - młodopolską legendą, szatanem, guru bohemy artystycznej ówczesnego Krakowa. Przybyszewski był w owym czasie owładnięty manią śmierci i samobójstw, i kiedy podczas jednej z rozmów Leśmian wyznał, że tak naprawdę nie ma po co żyć, że wszystko to bez sensu ten natychmiast przejął inicjatywę i przedstawił mu wspaniałą wizję poetyckiego samobójstwa. To jest prawdziwa sztuka! Poeta oponował - przecież nie mam gdzie, nie mam czym! Przybyszewski tak się już jednak zaaferował, że za ostatnie pieniądze kupił bądź wyłudził od kogoś rewolwer, przygotował pomieszczenie, zostawił Bolka samego i wyszedł.
Następnego dnia o dziwo spotkał żywego Leśmiana. Ten niesmiało zaczął:
- A jednak wciąż żyję...
- A gdzie rewolwer?
- Oczywiście przepiliśmy...
Przybyszewski nigdy ponoć nie wybaczył poecie tego zawodu.

Brak komentarzy: